Trudno jest wrócić do czytania serii po zbyt długiej przerwie. Przejmująca historia miłosno-rodzinna Alany i Marka była w zawieszeniu przez ponad 2 lata. Autorzy chcieli odsapnąć i złapać wiatr w żagle. Niemniej, kiedy pozycja została wydana w Stanach i chwilę później w Polsce trudno było mi do niej usiąść. Postanowiłam naprawić ten błąd i Saga tom 10 w końcu umościła się w moich rękach. Co tam słychać u pokręconej rodziny zbiegów?
Alana ma pod swoimi skrzydłami (rozumiecie?) nie tylko swoją córeczkę, ale również Dziedzica. Pochodzenie obojga musi być trzymane w ścisłej tajemnicy, ale to przecież nic nowego. Ukrywanie się jest wpisane w serię właściwie od jej początku. W poprzednim tomie kobieta miała całe stadko mniej lub bardziej przypadkowych osób do pomocy, a teraz jest prawie sama. Ma jednego sprzymierzeńca i dwójkę problematycznych malców. Samotne macierzyństwo nie jest proste w „normalnych” warunkach, a co dopiero takich!
Pewne problemy są uniwersalne
Oczywiście największym strapieniem Alany są pieniądze. Dzieci mają swoje podstawowe potrzeby, ale także te dodatkowe, jak pomoc doświadczonego psychologa dla Dziedzica, a wszystko to słono kosztuje. Legalny zarobek nie jest opcją, bo bohaterka cały czas jest poszukiwana. Propozycja dana przez pewnego handlarza narkotyków wydaje się szczególnie kusząca. Jedna prosta robota i można wyjść na swoje. To znaczy, jeżeli uznamy dostarczenie narkotyków na planetę, gdzie za posiadanie grozi kara śmierci, za łatwą pracę. Jednak w sytuacji Alany nie za bardzo można wybrzydzać.
Vaughan mistrzowsko bawi się uczuciami czytelnika. Rodzinna sielanka rozczula, aby za chwilę przerodzić się w dramat rozrywający serce. Hazel szybko dorasta i zaczyna chadzać własnymi ścieżkami. Nie jest już uroczym, niewinnym dzieckiem, a zmienia się w małą łobuzicę. Nadal jednak potrzebuje rodzicielskiej miłości i troski. Towarzysz Alany robi co może, aby wypełnić lukę po Marku i zajmuje się dzieciakami najlepiej, jak potrafi. Niestety ma własną dziwną przeszłość, która za nim podąża. Chętnie dowiem się więcej na ten temat, bo całość maluje się zagadkowo i mrocznie.
Jeżeli podobnie, jak ja obawiacie się sięgnięcia po kontynuację, to mogę Was uspokoić. Saga tom 10 pomimo moich obaw była udanym powrotem serii. Scenariusz przypomniał dobitnie, co wydarzyło się z Markiem, więc nie czułam się zagubiona. Do tego fabuła nadal rozbraja i niszczy psychikę, kiedy mała namiastka szczęścia zostaje brutalnie odebrana bohaterom. Świat pomimo swojej bajkowości jest po prostu strasznym, paskudnym miejscem. Nie można za dużo rozważać moralności swoich wyborów, bo to przetrwanie jest najwyższą wartością. Każdy robi co może by samemu dotrwać do dnia kolejnego, a jak trudne musi być utrzymanie przy życiu dwójki podopiecznych? Sprawdźcie sami, bo warto. Obiecuję, że po następny tom sięgnę dużo szybciej!
Saga tom 10
Scenariusz: Brian K. Vaughan
Rysunki: Fiona Staples
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Liczba stron: 168
Format: 168×257 mm
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolor
Cena okładkowa: 85,00 zł
Recenzowała: Małgorzata Chudziak (Blue Bird)