Pierwszy tom Znajdujemy ich, gdy są już martwi był dość przeciętnym czytadłem. Nie zachwycił ani światem, ani fabułą, ani nawet rysunkami – ot coś, co można przeczytać dla zabicia czasu. Uznałam jednak, że dam szansę kontynuacji, zanim całkowicie z pozycji zrezygnuję. Czy było warto? Zapraszam do recenzji!
Od zakończenia poprzedniego tomu minęło… pół wieku. 50 lat temu kapitan Malik i jego załoga dokonali samobójczego skoku w nieznane. Nie wiadomo co dokładnie wydarzyło się po tym heroicznym i lekkomyślnym czynie. Z załogi powróciły tylko dwie osoby, a będąc bardziej precyzyjną: dwie osoby przeżyły. A i ta liczba szybko została zredukowana! Sam Malik przeszedł niezwykłą przemianę, dla której na próżno szukać racjonalnego wyjaśnienia. Cały wszechświat zmienił się przez te kilka dekad nie do poznania, ale raczej nie na lepsze.
Odwieczna walka nauki i religii
Podstawą gospodarki nadal są ciała martwych kolosów, ale podejście do „wydobycia” zaczyna się zmieniać. Powstaje coraz prężniejszy ruch Wyznawców stojący w opozycji do eksploatacji wykonywanej przez Żniwiarzy. Nowa ideologia ma charakter religijny i uważa bezczeszczenie zwłok za świętokradztwo. Tarcia pomiędzy Wyznawcami a resztą świata, który czerpie niezbędne surowce z pozostałości po martwych gigantach, robią się coraz mocniejsze. Brakuje tylko iskry, która zapali tę beczkę prochu i oczywiście takowa się pojawia.
Ambasadorka Marlyn Chen dociera do najświętszego miejsca Wyznawców. Pozornie chce nawiązać przyjazne relacje, ale skrywa dużo mroczniejsze cele. Spróbuje wykraść najważniejsze ciało, wokół którego cały kult się narodził. Takie przedsięwzięcie jest nie tylko ryzykowne, ale zachwieje delikatną równowagą utrzymywaną w galaktyce. Kobieta ma ze sobą równie bezwzględnych sojuszników, ale w szpiegowskiej grze pozorów nie można być niczego pewnym. Zdrada goni zdradę i trudno nadążyć za tym, kto właściwie sprzyja komu. Nawet pobudki nie są wcale tak oczywiste, jak na samym początku może się wydawać. Religijny fanatyk może być całkowicie pozbawiony wiary, kiedy bezduszny agent może ją w sobie odkryć. Tutaj niczego nie można być pewnym.
Muszę przyznać, że nieoczekiwane zwroty akcji sprawiły, że Znajdujemy ich, gdy są już martwi tom 2, czytało mi się dużo przyjemniej, niż początek opowieści. Może fabuła nie wciągnęła mnie bez reszty, ale przynajmniej zaintrygowała. Nadal największą tajemnicą jest pochodzenie wielkich ciał dryfujących w kosmosie. Jako że cała seria liczy tylko 15 zeszytów, to chyba pokuszę się na finałowy album. Dopiero on przeważy szalę na korzyść komiksu lub wręcz przeciwnie. Boję się jednak, że najbardziej interesująca mnie zagadka nie zostanie należycie satysfakcjonująco wyjaśniona (zwłaszcza że 5 zeszytów, to naprawdę niewiele).
Znajdujemy ich, gdy są już martwi tom 2 – Złodziejka
Scenariusz: Al Ewing
Rysunki: Simone Di Meo
Tłumaczenie: Paweł Bulski
Wydawnictwo: Non Stop Comics
Oprawa: miękka
Ilość stron: 144
Format: 170×260
Cena: 54,00 zł
Recenzowała: M. Chudziak (Blue Bird)