Tom siódmy Amerykańskiego wampira zawiódł mnie swoją wtórnością wobec wcześniejszych historii. Opowieść o „Pierwszej infekcji” przypomina tę o „Pierwszym wampirze”. Czy jednak sensownie udało się poprowadzić historię? Dowiecie się już za chwilę, ponieważ przeczytałam tom ósmy, który zadebiutował w styczniu tego roku.
Walka toczona z pradawnym Złem od początku wydaje się skazana na porażkę, wróg jest potężniejszy i nawet amerykańskie wampiry nie mają szans w walce. Ostatnią iskierką nadziei jest broń schowana głęboko w bazie wojskowej w Nevadzie. Zdobycie jej nie będzie proste, szczególnie że bohaterowie zmuszeni będą się rozdzielić – część podąży za wspomnianym przedmiotem, podczas gdy reszta… odwiedzi orbitę okołoziemską (chyba nie sądziliście, że okładka tomu jest przypadkowa?). Dodatkową przeszkodą są szpiedzy Szarego Kupca będący nawet w nielicznych szeregach WGZ.
Scenarzysta umiejętnie wykorzystuje rozciągnięcie serii w czasie (przypominam, że historia Pearl rozpoczęła się w roku 1925, a akcja omawianego tomu to lata 60. XX wieku). Gdzieś na marginesie, w tle rozgrywa się w Stanach walka o prawa czarnoskórych. Chociaż nie wnosi to nic do fabuły, to jednak mocniej osadza ją w konkretnej epoce i przez to czyni bardziej wiarygodną.
Snyderowi udaje się wrócić wykolejonym pociągiem na tory
Chociaż nie da się uniknąć porównań do wcześniejszej historii, to jej rozwinięcie jest satysfakcjonujące. Nawet obiekcje co do wampirów w kosmosie okazały się przedwczesne – dobrze uargumentowano potrzebę opuszczenia naszej atmosfery i zwyczajnie pasuje to do fabuły. Podział historii na dwa dynamiczne wątki sprawia, że od akcji kipi każda strona. Ponownie najbardziej intrygującą postacią jest Skinner. Podczas lektury nie sposób odgadnąć czy pomaga on ocalić świat ze szlachetnych pobudek, czy może jednak ma swój plan, którym podzieli się z resztą w najmniej odpowiednim momencie. Rozgrywka toczy się jednak na zupełnie nowym poziomie – nie pomiędzy ludźmi a wampirami, a jedynie pomiędzy tymi ostatnimi. Dzięki temu jest mniej krwawo, ale bardziej brutalnie, bo przecież nie tak łatwo zabić krwiopijcę.
Rysunki Rafaela Albuquerque nadal wspaniale oddają klimat opowieści. Sposób, w jaki ilustruje on ruch, nieodmiennie zachwyca. Widać także, że rysownik ma smykałkę do tworzenia zupełnie nowych, coraz paskudniejszych odmian wampirów. Całości dopełniają żywe kolory kontrastujące z czernią, za które odpowiada Dave McCaig.
Mam pewne obawy o umiejętność Snydera podtrzymywania dłuższej historii na takim samym, wysokim poziomie. Tom ósmy jednak przekonuje mnie, aby dalej poświęcać miejsce na półce na opowieść o krwiożerczych bestiach ratujących świat. Amerykański wampir nadal jest jedną z lepszych serii z imprintu Vertigo, jaka ukazała się w Polsce. Potrafi zaskoczyć, zadziwić i wciągnąć jak mało która – już nie mogę doczekać się kolejnej części.
Zobacz recenzję dziewiątego tomu Amerykańskiego Wampira >>>>
Amerykański wampir tom 8
Scenariusz: Scott Snyder
Rysunki: Rafael Albuquerque
Przekład: Paulina Braiter
Oprawa: twarda
Liczba stron: 144
Format: 170 x 260
Sugerowana cena detaliczna: 69,99 zł
ISBN: 978-83-281-1897-3
Data ukazania się: styczeń 2017
Tematyka: Horror
recenzowała: M. Chudziak (Blue Bird)
Tekst pierwotnie opublikowany na #niespie.com