Wyobraźcie sobie, że macie naście lat, a Wasi rodzice to dość majętne osoby. W domu dochodzi do mniejszych i większych spięć, bo mama i tata ciężko pracują, żeby zarobić na utrzymanie rodziny, a wam zaczynają buzować hormony. Normalka. Do tego, jak co roku piątka par przyjedzie rozmawiać z waszymi staruszkami o nudnych interesach, a wy skazani będziecie na towarzystwo ich nastoletnich potomków. #najgorzej Chyba że tym razem będziecie podglądać swoich rodziców i odkryjecie, że są bandą superłotrów i zamordowali niewinną osobę.
Jako dobrze wychowane dzieciaki Niko, Chase, Alex, Karolina i Gertrude będą chcieli zgłosić sprawę na policję. Ale kto uwierzy bandzie nastolatków, w to, że ich rodzice to złoczyńcy? Dzieciaki postanawiają poszukać dowodów na zbrodniczą działalność swoich najbliższych, a po drodze zgarnąć najmłodszą z nich – niczego niepodejrzewającą 11-nastolatkę, której oszczędzili informacji, jak jej mamusia i tatuś zarabiają na życie. Bohaterowie szybko dowiedzą się, jak wpływowi są ich rodzice i że mają w kieszeni policję i media…
Ale są też dobre wieści!
Nastolatki przeszukując swoje domy rodzinne, odkryją kolejne sekrety: przedmioty o niesamowitej mocy, a nawet małego dinozaura. U niektórych protagonistów objawią się moce, które ułatwią uniknięcie schwytania przez policję i rodziców. Jednak nierówna walka staje się z czasem coraz trudniejsza, bo pomiędzy nastolatkami rodzą się miłostki, ale także kłótnie. Wszystko to wypada bardzo autentycznie i nie ma się poczucia, że komiks pisał ktoś, komu jedynie wydaje się co myślą i czują młodzi ludzie.
Za większość warstwy graficznej odpowiadał Adrian Alphona. Tak, to ten sam człowiek, który rysował Ms Marvel. Niesamowite jak bardzo rozwinęła się jego kreska przez dekadę, bo w Runaways, mówiąc delikatnie, nie zachwyca. Twarze postaci wyglądają momentami karykaturalnie, a kiedy bohaterowie mówią, to w większości robią dziwny dzióbek. Z biegiem stron i fabuły można się przyzwyczaić, ale pierwszy zeszyt jest jak zderzenie ze ścianą. Chyba za bardzo spodziewałam się stylistyki z Ms Marvel.
Z komiksami Vaughana mam pewien problem: nigdy nie wiem czego się spodziewać. Scenarzysta ten ma tendencję do tworzenia długich serii wypełnionych niepotrzebnymi zapychaczami i bardzo wygodnymi zbiegami okoliczności. Niektóre z jego pozycji mają to dobrze wywarzone, przez co ich lektura sprawia sporo frajdy (Saga), z kolei przy innych można rwać włosy z głowy (Y: Ostatni z Mężczyzn). Muszę stwierdzić, że Runaways… należy do tej pierwszej kategorii. Fabuła jest niezwykle absorbująca i ma kilka ciekawych zwrotów akcji. Do tego olbrzymim atutem pierwszego albumu jest jego zamknięcie. Wszystko zostaje wyjaśnione, koniec, kropka. Co prawda tomów powstało jeszcze kilka, ale jak chcecie zakończyć swoją przygodę z grupą osobliwych nastolatków, to możecie to zrobić w tym miejscu. Ja trochę boję się, że Vaughan wpadnie w swoje schematy, które działają mi na nerwy, ale chyba zaryzykuję z kolejnym albumem.
Runaways tom 1
Scenariusz: Brian K. Vaughan
Ilustracje: Adrian Alphona, Takeshi Miyazawa
Tłumaczenie: Anna Tatarska
Oprawa: twarda
Data premiery: 25.07.2018
Liczba stron: 444
Wymiary: 17.0×26.0cm
Recenzowała: M. Chudziak (Blue Bird)