Kowboj z rewolwerem na okładce dość dobitnie sugerował mi tematykę tomu. Niestety Dziki Zachód, to nie jest jeden z moich ulubionych tematów komiksowych, więc album długo leżał na kupce wstydu. Mając przed sobą długi i ciężki dzień nicnierobienia, postanowiłam sięgnąć po tom. Zupełnie nie byłam przygotowana na to, co mnie spotkało.
Na Wschód od Zachodu tom 1 zaczyna się jak każdy western. Rewolwerowiec i jego towarzysze wchodzą do baru na końcu świata i od razu zwracają uwagę miejscowych. Za nic jednak mają ich puste groźby, bo jedną ręką mogą rozgramiać narwanych mężczyzn, a drugą spokojnie popijać drineczki. Szybko jednak okazuje się, że nie obcujemy z Dzikim Zachodem sprzed lat, ale… futurystycznym. Jest rok 2064, a historia Stanów Zjednoczonych potoczyła się zupełnie inaczej.
Ale to zaledwie tło dla galopującego końca świata
Apokalipsę zawsze zwiastowała czwórka jeźdźców. Tym razem nie są w komplecie, bo Śmierć postanowił wymiksować się z zabawy i wieść normalne życie. To znaczy, zanim mu je brutalnie odebrano. Teraz mężczyzna jest żądny zemsty za to, jak potraktowano go w przeszłości. Pozbędzie się każdego, kto przyłożył rękę do jego niedoli. Jego rodzeństwo natomiast ma nie lada problem: nie może wywołać końca świata w okrojonym składzie. Rusza machina gierek i intryg, które na końcu mają doprowadzić do zagłady.
Większość spisków zawiązuje się na wysokich szczeblach władzy. Z jakiegoś powodu przywódcy siedmiu krajów wierzą w proroctwa i pracują wspólnie, aby apokalipsa się dokonała. Święte teksty są o tyle ciekawe, że ich wiadomości zawsze się sprawdzają. Czasami trzeba chwilę poczekać, aby pojąć treść, ale wszystko ma swój porządek. Dzięki temu Śmierć może zgadywać, na jakie pomysły wpadło jego rodzeństwo. Z jednej strony jest to religia, ale z drugiej bardzo namacalna i prawdziwa. Teksty wypełniają się, a to oznacza, że koniec jest nieunikniony.
Za rysunki w albumie odpowiadał Nick Dragotta. Ukazuje on emocje postaci, robiąc sporo zbliżeń na ich twarze. Do tego kadry często są bardzo duże, co pozwala pokazać nieco pustego tła. Rozgwieżdżone niebo, lasy, a przede wszystkim pustynia. Pomimo futurystycznej technologii Dziki Zachód nadal jest dziki i bezkresny.
Album zaskoczył mnie ilością wątków i intryg. Z jednej strony mamy Śmierć wypełniającego własne cele, z drugiej polityczne gierki, a w tle majaczy widmo końca świata. Wszystko to jednak podano w niebywale przystępnej i zrozumiałej formie. Hickman dał radę przedstawić specyfikę państw, konflikty, przeszłość bohaterów i uniknąć chaosu narracyjnego, czy ścian tekstu opisującego niuanse świata. 15 zeszytów w jednym tomie robi wrażenie i polecam serdecznie zapoznać się z serią. Po drugi tom sięgnę z mniejszym ociąganiem.
Na Wschód od Zachodu tom 1 – Apokalipsa
Scenariusz: Jonathan Hickman
Rysunki: Nick Dragotta
Kolor: Frank Martin
Tłumaczenie: Marek Starosta
Liczba stron: 504
Format: 180×275 mm
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolor
Cena okładkowa: 199,00 zł
Recenzowała: Małgorzata Chudziak (Blue Bird)