Lucyfer tom 1

Kiedy opublikowałam recenzję Ksiąg Magii, to opisałam ten komiks jako najlepszy z Sandman Uniwersum. Zdziwiły mnie głosy jakoby Hellblazer i Lucyfer były lepszymi pozycjami. Być może czytając je w oryginale, nie zrozumiałam wszystkiego? Albo istotne jest, by czytać kilka numerów pod rząd? Sprawdziłam to, sięgając po pierwszy tom Lucyfera.

Lucyfer tom 1 okładka

Upadły anioł zaginął. Pałęta się po dziwnym miasteczku, pozbawiony większości swych złowieszczych mocy. Ludzie dookoła niego wydają się wyjątkowi i każde z nich spotkało już wcześniej Lucyfera. Niektórzy to jego sojusznicy, inni odsprzedali duszę diabłu, albo próbowali go wykiwać. Historie tej pozornie przypadkowej zbieraniny mają jedna wspólną cechę: kontakt z królem ciemności przyniósł im więcej szkody niż pożytku.

Równolegle poznajemy dramatyczną historię Johna. Jego żona umiera na raka, a ten może jedynie obserwować jej cierpienie. Szybko jednak okazuje się, że bohater nie znał ukochanej aż tak dobrze, jak mogłoby mu się wydawać. Kobieta miała powiązania z niebezpiecznymi magicznymi istotami. John próbuje rozwikłać tajemnicę przeszłości, ale niestety coraz mniej może polegać na własnych zmysłach. Co jest prawdą, a co wytworem chorej głowy? Przecież niemożliwe, aby piekielne stworzenia istniały naprawdę.

Na początku był Chaos

Któż zdoła powiedzieć dokładnie, co to był Chaos? Cóż, w odróżnieniu od Mitologii Parandowskiego, jestem Wam w stanie dość wyczerpująco odpowiedzieć na to pytanie zadane w kontekście Diabelskiej komedii. Przez pierwszą połowę komiksu trudno było mi połapać się w fabule. Lucyfer błądzi po miasteczku, jednocześnie czasami rozmawia ze swoim synem i nikt nie tłumaczy nam, co dzieje się w przeszłości, a co w teraźniejszości. Zastanawiałam się, czy może jakiś aspekt Lucyfera jest więziony, a cała reszta może spokojnie grać na pianinie. Oczywiście była to spora nadinterpretacji i zwyczajnie sceny z miasteczka to teraźniejszość, a cała reszta – przeszłość.

Jedynym wątkiem, który mnie interesował, było śledztwo Johna. Łatwiej wczuć się w trudną pozycję zrozpaczonego męża, niż Lucyfera, któremu odrastają wydłubane oczy. Tułaczka byłego władcy piekła była po prostu nużąca. Ten niczym dziecko we mgle starał się wyrwać z miasta przy pomocy mówiącej łopaty. Ciężko mi utrzymać zainteresowanie takim wątkiem. Sekrety i błędy młodości, to o wiele fajniejszy materiał na komiks.

Lucyfer tom 1 przykładowa strona

Lucyfer tom 1 zaczął mnie wciągać dopiero za połowa albumu, kiedy wszystkie wątki zaczęły się spotykać. Chociaż na początku powątpiewałam, czy to możliwe, to jednak scenarzyście udało się zetknąć nitki fabularne w zakończeniu. Nie mogę jednak oprzeć się wrażeniu, że Lucyfer stworzył problem i postanowił go rozwiązać, kreując jeszcze większy. Zupełnie nie rozumiem motywacji bohatera, ale na tyle doceniam cliffhanger, że raczej sięgnę po kontynuację. Trudno jednak polecić mi ten album komukolwiek. Jest przegadany i nużący, o ile nie jesteście olbrzymimi fanami Sandmanowego Lucyfera, to raczej nie musicie mieć go na półce.

Zobacz recenzję drugiego tomu Lucyfera >>>>

Lucyfer tom 1

Scenariusz: Dan Watters
Rysunki: Max Fiumara, Sebastian Fiumara
Przekład: Paulina Braiter
Oprawa: twarda
Liczba stron: 160
Format: 170 x 260 mm
Sugerowana cena detaliczna: 69,99 zł

Recenzowała: M. Chudziak (Blue Bird)