Popularność Harley Quinn rośnie z roku na rok, co można zauważyć, chociażby odwiedzając konwenty – liczba dziewczyn przebierających się za tę postać robi się zatrważająca. Właściwie co chwilę wpadasz na jakąś Harley – a to tą z animacji Batman TAS, a to z gry Arkham Asylum czy w końcu z filmowego Suicide Squad. Kwestią czasu było ukazanie się w Polsce komiksu o przygodach doktor Quinzel.

„Harley Quinn – Miejska gorączka” to, wydany przez Egmont, pierwszy tom opowieści o byłej dziewczynie Jokera. Harley opuszcza Gotham, kiedy dowiaduje się, że odziedziczyła kamienicę w Nowym Jorku. Oczywiście, jako że mamy do czynienia z humorystyczną pozycją, w budynku mieszkają i pracują dziwni ludzie pokroju chłopca-kozy czy właścicielki „gabinetu woskowych figur i mordu” gdzie stoi eksponat przedstawiający Jokera. Naturalnie Harley postanawia go poobściskiwać (błagam, niech ktoś zatrzyma tę karuzelę śmiechu). Okazuje się, że bohaterka nie jest w stanie utrzymać kamienicy jedynie z czynszu płaconego jej przez dziwaków i musi znaleźć pracę. Życia nie ułatwia dziewczynie olbrzymia nagroda wyznaczona za jej głowę, co rusz jakiś morderca usiłuje pozbawić Harley życia.

Album zaczyna się od numeru zerowego solowej serii Harley, który jest najmocniejszym punktem wszystkich jej przygód aż do teraz (serio, DC wydało może jeszcze jeden zeszyt, który wspominam bez poczucia bezbrzeżnego smutku i zniesmaczenia). Podczas wspomnianego zerowego numeru bohaterka łamie czwartą ścianę i rozmawia z rysownikami, zastanawiając się, który powinien dostąpić zaszczytu rysowania jej przygód. Ten zeszyt był swoistą zapowiedzią, że Harley będzie dla DC, tym czym Deadpool jest dla Marvela. Niestety nie wyszło. Dlaczego? Po pierwsze motyw bohaterki zdającej sobie sprawę, że jest postacią komiksową, nie powrócił ani razu. Po drugie: poziom humoru, który prezentuje ta seria, mógłby rozbawić co najwyżej siedmiolatka. W komiksie żarty obracają się wokół wymyślnego zabijania ludzi oraz… psich kup. Jeżeli bawią Cię ekskrementy, to zdecydowanie powinieneś sięgnąć po tę pozycję, jeśli jednak katapulta na odchody nie jest tym o czym chcesz czytać może zainwestuj pieniądze w coś innego. Komiks o Deadpoolu wydany także przez Egmont, nie jest może najlepszą pozycją, jeśli chodzi o przygody pyskatego najemnika, ale nie pozostawi poczucia zniesmaczenia (i jest sporo tańszy).

Czy komiks ma jakieś zalety? Bardzo ładna kreska i dużo kolorów pasujących do absurdalnych sytuacji. Sceny walki zaskakują swoją dynamiką, właściwie co stronę sporo się dzieje. Jednak oprawa wizualna to nie jest powód, aby kupować komiks, co mi po ślicznych rysunkach skoro fabuła zmęczyła mnie jak wf w gimnazjum? Album składający się z 9 zeszytów czytałam przez trzy dni, bo nie byłam w stanie zainteresować się postaciami i ich przygodami.

Zdecydowanie odradzam tę pozycję, bo jestem osobą którą żarty o #hehe głaskaniu bobra #hehe zupełnie nie bawią. Jeśli chcecie coś ciekawego z Harley to lepiej kupić „Mad Love”, które niestety nie ukazało się w języku polskim, ale hej! Przecież wiem, że wszyscy potraficie czytać po angielsku.

Komiks zmęczyła i tekst napisała: Małgorzata Chudziak (Blue Bird)
Obrazy pochodzą z: "Harley Quinn - Miejska gorączka", Palmiotti, Conner, Hardin

Tekst pierwotnie opublikowany na #niespie.com