Jeżeli się nie mylę, to już ostatni tydzień tej wspaniałej podróży. Pozwólcie, że przeprowadzę przez ósmy tydzień Future State.
Aquaman #02 – Pierwszy raz pożałowałam, że historia nie jest dłuższa. Postępy Andy, to jak musiała samodzielnie przetrwać przez 6 lat, było nawet interesujące. Oczywiście opowiedzenie całości w pół zeszytu sprawiło, że poświęcono tematowi tylko kilka stron, a szkoda. Chętnie poczytałabym o dorosłej córce Mery i Arthura trochę więcej.
Kliknij po opis siódmego tygodnia Future State >>>>
Batman-Superman #02 – Próbowałam nawet przez chwilę cieszyć się fabułą, ale wróciły małe zwierzęta z wszczepionymi oczami Supermana. Chciałabym ten obraz wymazać z mojego mózgu.
Dark Detective #04 – Cała konspira Bruce’a prowadziła do cliffhangera, który będzie kontynuowany w… Detective Comics. Czemu to ma być w głównym uniwersum? Nie wiem. Kolejna historia to pięknie rysowana kontynuacja przygód Red Hooda. Niestety nie ma w nich zbyt dużo sensu. Jason umyślnie daje się kontrolować urządzeniem Kapelusznika, by złapać przestępcę. Co może pójść nie tak? Do tego najpierw jego przełożony usiłuje go zabić, aby na końcu pogratulować mu dobrze wykonanego zadania. Czy ten fragment miał więcej stron, tylko się nie zmieściły w zeszycie?
Legion of Super-heroes #02 – Nie wiem, jak Bendis umie spleść razem nudną paplaninę i nudne sceny walki. Niesamowity talent.
Conner Kent w końcu w fajnej historii
Suicide Squad #02 – Nadal bardzo podoba mi się wykrzywiona wersja Justice League pod dowodzeniem Amandy Waller. Czuję się zaintrygowana i nawet raduje mnie, że wątek będzie kontynuowany w serii Suicide Squad. W drugiej części zeszytu wracamy do Justice Legue z baaaardzo odległej przyszłości. Myślałam, że już odżałowałam Black Adama zachowującego się jak harcerz, ale jednak nie.
Superman House of El #01 – Wyobraźcie sobie bohaterów z różnych planet mający różne moce. I oni sobie współpracują i wszyscy mają znak Supermana na piersi. O dziwo nawet dobrze się to czyta. Chociaż nie wykluczam, że mój odbiór jest zakrzywiony przez to, że chwilę wcześniej czytałam Legion of Super-heroes Bendisa. Ten zeszyt to dużo lepsza wersja Legionu.
Superman vs. Imperious Lex #02 – Tę serię mógł uratować jedynie zwrot akcji. Rozwinięcie postaci Lexa w jakąś niespodziewaną stronę, ale niestety nie otrzymaliśmy tego. Luthor jest oklepanym złoczyńcą, który logiką zachowania przypomina trzylatka. Jeżeli zasady zabawy mu nie pasują, to tupnie nóżką i zarządzi, że będzie inaczej. Szkoda, że nie dorysowano mu wąsów, by mógł demonicznie je podkręcać, żebyśmy nie mieli wątpliwości, JAK BARDZO JEST ZŁY.
Podsumowanie:
mój trud skończony.
Obrazek wyróżniający: Superman vs. Imperious Lex #02