Carnage to jedna z tych postaci Marvela, której nie znam zbyt dobrze. Nie wiem o nim nic, poza tym, że jest bardziej psychopatycznym Venomem. Antologia Carnage Czerń, Biel i Krew, wydała mi się dobrą pozycją, aby zacząć. Zbiorek opowieści powinien mieć niski próg wejścia, a więc idealny dla mnie. Do tego tylko trzy kolory, w tym jeden krwisty, wydają się pasować do drapieżnego symbionta, a piękna okładka wręcz zaprasza, by zapoznać się z zawartością. O ile jestem mądrzejsza po lekturze?
Tom podzielony jest na aż 12 historii pisanych i ilustrowanych przez różnych twórców. Pośród znanych nazwisk, jak Dan Slott, czy Chip Zdarsky widnieją takie, które widziałam po raz pierwszy. Mianownikiem łączącym wszystkie opowieści, są oczywiście Carnage i oprawa kolorystyczna, ale na tym koniec. Każdy z twórców podszedł inaczej do swojej części tomu i widać dużą swobodę daną przez wydawnictwo.
Od generycznych opowieści o symbioncie wodzącym na pokuszenie niewinne duszyczki, poprzez apokaliptyczną wersję przyszłości, po dość surrealistyczne opętanie bezwzględnego pirata szukającego bezcennego skarbu. Przekrój jest olbrzymi i każdy znajdzie coś dla siebie. Nie oznacza to jednak, że wszystkie opowieści są na podobnym poziomie. Piracka historia, czy taka, w której nosicielem symbionta zostaje rekin (sic!), są za bardzo osadzone w abstrakcji, abym uznała je za interesujące. Z kolei próba nakłonienia niewinnego dziecka, aby z pomocą drapieżnego kosmity kogoś zamordowało, jest zdecydowanie bardziej w moim guście.
Szalone pomysły
Na specjalnie wyróżnienie zasługują w moim odczuciu dwie historie. Carnage to ty to komiks, w którym możemy rzucać kostką i zdecydować jak zakończy się opowiadana historia w zależności od liczby oczek. Ciekawa zabawa konwencją, jakiej nie widuje się zbyt często. Konwent z kolei to krwawa, ale humorystyczna opowieść. Dość powiedzieć, że Carnage pałęta się po Comic Conie i podziwia cosplayerów przebranych za niego. Jest to najbardziej zwariowana, ale również interesująca część tomu.
Czy czuję się zaznajomiona z postacią tytułową? No tak średnio. Przez swobodne podejście do materiału źródłowego nie umiem powiedzieć, który z komiksów mógłby być kanonem, a który jest zwariowanym i świeżym podejściem do złoczyńcy. Oczywiście mam swoje podejrzenia, ale to trochę za mało. Nie bawiłam się źle, ale chciałam się doedukować komiksowo i to niestety mi nie wyszło. Jednak z drugiej strony mocą tego tomu jest właśnie odklejenie od głównego uniwersum. Nawet taki laik jak ja może go przeczytać i wszystko zrozumieć. Jeśli więc lubicie niespodzianki i chcecie miło spędzić wieczór, to ta pozycja powinna wam się spodobać.
Zobacz recenzję Moon Knight Czerń Biel i Krew >>>>
Carnage Czerń Biel i Krew
Scenariusz: Tini Howard, Benjamin Percy, Al Ewing, Donny Cates, Chip Zdarsky, Ram V, Dan Slott, Karla Pacheco, Alyssa Wong, Ryan Stegman, Declan Shalvey, Ed Brisson
Rysunki: Ken Lashley, Sara Pichelli, Mattia Iacono, John McCrea, Kyle Hotz, Marco Checchetto, Javier Fernandez, Greg Smallwood, Chris Mooneyham, Gerardo Sandoval, Victor Nava, Joe Bennett, Stephen Mooney, Scott Hepburn
Kolory: Juan Fernandez, Mattia Iacono, Rachelle Rosenberg, Erick Arciniega, Andres Mossa
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Liczba stron: 152
Format: 180 mm x 275 mm
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolor
Cena okładkowa: 69,00 zł
Recenzowała: M. Chudziak (Blue Bird)