Informację o wydaniu She-Hulk Byrne’a przyjęłam z dużą radością. Zielonoskóra piękność miała osoby rozdział w mojej pracy magisterskiej, więc nic dziwnego, że po tę pozycję sięgnęłam dawno temu. Bardzo cieszy mnie, że polski czytelnik w końcu może również poznać niezwykłą prawniczkę.
Jennifer była zwykłą dziewczyną, zanim otrzymała transfuzję kwi od swojego kuzyna — Bruce’a Bannera. Na skutek tej medycznej procedury, kobieta mogła przemieniać się w She-Hulk, ale w odróżnieniu od krewniaka zachowywała przytomność umysłu w niezniszczalnej postaci. I… w sumie nie zrobiło się o niej głośno, nawet biorąc pod uwagę, że jednym z twórców postaci był sam Stan Lee. Jej solowa seria miała zaledwie 25 zeszytów, a ona stała się jedną z postaci losowo pojawiających się w innych tytułach. Do czasu jednak!
Na scenę wkracza John Byrne!
To on wprowadził She-Hulk do Fantastycznej Czwórki, a jego run w tej serii uważam za jeden z najlepszych, jakie kiedykolwiek powstały. Przechodząc (NARESZCIE!) do komiksu, o którym chciałam opowiedzieć w tej recenzji: Zjawiskowa She-Hulk dzieje się w większości po opuszczeniu kwartetowej drużyny przez bohaterkę. Jennifer chce powrócić do pracy prawniczki, ale co chwilę coś jej przeszkadza. A to inwazja obcych, a to ktoś próbuje ją porwać, innym razem trafia na kosmiczną przygodę do innej galaktyki. Wszystkie te opowieści mają dozę absurdu, humoru i wielką ilość satysfakcjonującej akcji.
Protagonistka to pewna siebie kobieta i czuć to niemal na każdym kadrze. Ona wie, że jest piękna i nie musi nikomu nic udowadniać. Stworzenie postaci frywolnej, ale nie wulgarnej (tak, cały czas obracamy się w ramach komiksu dla nastolatków) to duże wyzwanie. Byrne robi to z wdziękiem i daje swojej herosce pełną świadomość, że jest ona w komiksie. She-Hulk zwraca się do czytelników, czy scenarzysty, aby poskarżyć się np. na kiepskich przeciwników. Bohaterka od czasu do czasu drwi z ograniczeń narzuconych przez Comic Code Authority. Jeżeli znacie historię powstania kodu i tego co zawierał, to na pewno docenicie te fragmenty.
Album to wspaniała podróż w czasie i genialna zabawa. She-Hulk zostaje zahipnotyzowana przez trupę cyrkową, czy porwana, aby oddać komuś swoje niezniszczalne ciało. Nieważne jak dziwne są to tarapaty, zawsze wyjdzie z nich obronną ręką (tak, nawet ze ślubu z Mole Manem). Wszystko to ma piękną szatę graficzną, bo Byrne to nie tylko sprawny scenarzysta, ale również rysownik. Komiks zestarzał się zaskakująco dobrze i nadal potrafi rozbawić. Dodatkowo obśmiewa komiksowe schematy, czy stare Marvelowe historie. Dużo osób zachwyca, jak Deadpool łamie czwartą ścianę, She-Hulk zrobiła to dużo wcześniej i w moim mniemaniu lepiej.
Zjawiskowa She-Hulk
Scenarzysta: John Byrne
Ilustrator: John Byrne
Tłumacz: Jacek Żuławnik
Typ oprawy: twarda
Liczba stron: 396
Wymiary: 17.0×26.0cm
Cena okładkowa: 179,99 zł
Recenzowała: Małgorzata Chudziak (Blue Bird)