Świat pędzi w stronę katastrofy klimatycznej. Anomalie pogodowe nasilają się, olbrzymie upały na stałe zagościły już letnim harmonogramie, a w przyszłości będziemy zabijać się o butelkę wody. Na szczęście możemy zagłuszać myśli o nieuchronnej katastrofie i rozpraszać się komiksami. No, chyba że zdecydujecie się na pozycję pt. Wonder Woman Martwa Ziemia.
Diana kilkaset lat spędziła pogrążana w głębokim śnie. Świat, który znała, został dosłownie zmieciony z powierzchni Ziemi. Nuklearne piekło niemal całkowicie wymazało ludzkość z planety. Niedobitki, które przeżyły, walczą o przetrwanie, mając za przeciwników zmutowane istoty łaknące krwi. Do tego trudno jest znaleźć cokolwiek przydatnego w plądrowanych już wielokrotnie ruinach. Dla świata nie ma już nadziei, a jego dwunożni mieszkańcy prędzej niż później przejdą do historii.
No, chyba że nie.
Diana pozbawiona większości swoich mocy postanowi pomóc niedobitkom. Nawet wrogo nastawieni ludzie w oczach Wonder Woman zasługują na ratunek. Nie ważne, że spróbują ją wykorzystać, czy zniewolić – ona kocha wszystkich i nikogo nie zostawi bez pomocy. A tak w każdym razie jej się wydaje. Bo z biegiem historii bohaterka odkryje coraz to mroczniejsze sekrety przeszłości. Co doprowadziło planetę do stanu, w jakim jest obecnie? Odpowiedź złamie serce zarówno Wonder Woman, jak i czytelnika.
Dawno żaden komiks tak bardzo nie zaskoczył i zszokował mnie fabułą. Scenarzysta dba o to, abyśmy poczuli się niekomfortowo podczas lektury – odpowiedzi na większość palących pytań są wyjątkowo paskudne. Jednocześnie wszystko wypada bardzo autentycznie – to nie jest oklepana opowieść i potężnej heroinie rozwiązującej wszystkie problemy dzięki nadludzkim mocom. Rzeczy, z jakimi przyjdzie się Dianie mierzyć, są potworne nawet jak na standardy superbohaterskie. Nawet drobne zwycięstwo bohaterki okupione jest traumą i bólem.
Do tak niezwykłej fabuły pasują wyjątkowe rysunki. Scenarzysta i rysownik w jednym zadbał o to, aby styl graficzny pasował do mrocznych czasów schyłku ludzkości. Najbardziej zauroczyła mnie Diana – jej poplątane włosy w nieładzie, poranione ciało i poszarpany kostium. Wygląda jak wojowniczka, która przeszła przez piekło. Do tego obrzydzają i zachwycają zmutowane potwory atakujące co chwilę praktycznie bezbronnych ludzi. Trudno jest mi opisać same rysunki – komiks jest piękny w eksponowaniu brzydoty.
Martwa Ziemia to rzecz ciężka, ale bardzo wciągająca. Całkowicie wychodzi ze strefy komfortu komiksów superbohaterskich i staje się jedną z najlepszych pozycji o Wonder Woman wydaną na świecie (a na pewno w Polsce!). Myślę, że to zakup obowiązkowy dla każdego fana trykotów, zmęczonego klasycznym: „i żyli długo i szczęśliwie, aż do czasu kolejnej apokalipsy”. Do tego całość zamyka się w jednym tomie, co jest dodatkowym atutem dla portfela.
Wonder Woman Martwa Ziemia
Scenarzysta: Daniel Warren Johnson
Ilustrator: Daniel Warren Johnson, Mike Spicer
Tłumacz: Jacek Żuławnik
Typ oprawy: twarda
Liczba stron: 200
Wymiary: 21.6×27.6cm
Cena okładkowa: 79,99 zł
Recenzowała: M. Chudziak (Blue Bird)