Wiedźmina śmiało można nazwać naszym narodowym towarem eksportowym. Co jednak gdy Amerykanin pisze historię o Geralcie, jeden Polak ją ilustruje, a drugi tłumaczy? Czy tak skonstruowany komiks ma szanse zainteresować fanów książkowego uniwersum Sapkowskiego?
Geralt wraz z Ciri zmierzają do Novigradu, gdzie czeka na nich trudne zlecenie zabicia strzygi. Po drodze wykonują pomniejsze zadania, rozwiązując problemy okolicznych mieszkańców. Oczywiście nie obędzie się bez bijatyk w barach, potworów i scen brania kąpieli (serio, oni się ciągle myją). Historia o dawnym zleceniu Wiedźmina splecie się z teraźniejszością. Wszystkie wątki zaczną się zazębiać w jeden wielki zbieg okoliczności, dając całkiem satysfakcjonujące zakończenie. Historia jest zamknięta, więc po komiks mogą sięgnąć także ci, którzy nie czytali wcześniejszych tomów i to bez obaw, że będą musieli kupić kolejne cztery, aby dostać rozwiązanie intrygi.
Za rysunki w Klątwie Kruków odpowiadał Piotr Kowalski. Chociaż zawsze miło zobaczyć w komiksie zza wielkiej wody nazwisko rodaka, to jednak nie wystarczy to, aby zachwycić się ilustracjami. Najmocniejszym punktem rysunków są ich tła. Kamienne i drewniane ściany, lasy, wnętrza łaźni – wszystkie te miejsca może nie są bardzo szczegółowo oddane, ale zawiera się w nich klimat minionych czasów. Niestety na pierwszym planie są postaci, których minimalizm rysowania zakrawa momentami o niechlujstwo. Większość twarzy ukryta jest w cieniu albo składają się na nie kreski i kropki. Sam cień to kolejne ciekawe zagadnienie: używany jest prawie przy każdej okazji. Niektóre kadry wyglądają, jakby wylało się na nie za dużo tuszu.
Jednak to, co najciekawsze w całym tomie to jego „tłumaczenie”, które określiłabym jako swobodne wypełnianie dymków podobną co w oryginale treścią. Na stronie Egmontu można przeczytać oficjalne oświadczenie w tej sprawie:
Informujemy, że polska edycja komiksu Wiedźmin – Klątwa kruków została przygotowana jako adaptacja tekstu angielskiego przez firmę CD Projekt Red i pisarzy odpowiedzialnych za grę Wiedźmin.
Różnice tekstu między edycją angielską i polską wynikają z decyzji twórców gry i są spójne z jej polską wersją językową. (…)
Zastanawiające jest, że należało zmieniać aż 3/4 dymków, aby komiks był spójny z grą. Same zmiany są momentami… dość zagadkowe. W oryginale w scenie, kiedy Ciri gra w karty w jakiejś tawernie Wiedźmin przechodzi obok niej i mówi: „Yen would not approve”. W polskiej wersji językowej Geralt podpowiada dziewczynie, mówiąc „Psst! Ma kartę smoka”. Sądziłam, że za pomoc podczas gry w karty na pieniądze można oberwać, ale jak widać, myliłam się. W innym kadrze wspomniana wyżej Yennefer siedzi w wannie i wskazuje coś palcem ze słowami „soap and sponage – there”. W komiksie wydanym u nas prosi Geralta o wyszorowanie pleców, a to, że pokazuje coś leżącego poza sceną, jest całkowicie przemilczane. Chociaż jeśli mam być uczciwa to porównywanie dymek po dymku obu wersji dało mi dużo śmiechu i radości. Jeżeli chcecie posiadać ten komiks albo już go kupiliście, to także popróbujcie sprawdzić, czym różni się on od oryginału.
Gdybym miała jakoś podsumować ten tom, to określiłabym go jako przeciętną historię z przeciętnymi rysunkami i nieprzeciętnym tłumaczeniem. Fani Wiedźmina mogą czuć się zawiedzeni, ale cała reszta będzie miała świetną zabawę, tylko nie wiem czy taką, o jaką chodziło autorom.
A oto oryginalny kadr:
Klątwa kruków
Numer tomu: 3
Scenariusz: Paul Tobin
Rysunki: Piotr Kowalski
Przekład: Jakub Szamałek
Oprawa: twarda
Liczba stron: 120
Format: 170 x 260
Sugerowana cena detaliczna: 49,99 zł
ISBN: 978-83-281-1849-2
Data ukazania się: sierpień 2017
Tematyka: Fantasy
Recenzowała: M. Chudziak (Blue Bird)
Tekst pierwotnie opublikowany na #niespie.com