W poprzednim tomie Ultimate Spider-Man Petera nawiedził dawny przeciwnik. Tym razem także powróci ktoś, z kim ponownego spotkania młody chłopak się nie spodziewał. Stary dobry Eddie Brock wypełznie z dziury, w której się przyczaił i dosłownie straci panowanie nad własnym ciałem. Jak wiele z człowieka jeszcze w nim zostało? Czy Parkerowi uda się do niego dotrzeć?
Symbiont jest głodny i jak na paskudnego pasożyta przystało, zmusza swojego żywiciela do określonych zachowań. Trudno zliczyć, ilu niewinnych ludzi stało się obiadem na wygłodniałej bestii tylko dlatego, że usiedli koło złego człowieka na ławce w parku. Jednocześnie Venoma jak magnes przyciąga Spider-Man. Czego bezrozumna masa może od niego chcieć? Kolejną komplikacją jest sam Eddie, a raczej to, co z niego zostało. Mężczyzna całkowicie poddał się swojemu pasożytowi, a na domiar złego zna tajną tożsamość Pajączka. To nie może skończyć się dobrze.
Od przybytku głowa… nie boli?
Poza Venomem w mieście pojawi się także Carnage, który swego czasu zamordował osobę bliską dla Petera. Wydarzenia te były dodatkowo traumatyczne, ponieważ Peter czuł się odpowiedzialny za tę tragedię (i poniekąd był). Powrót tego przeciwnika jest więc podwójnie bolesny. A może nie jest do końca zły? Może pośród ogólnego rozgardiaszu i bólu na chłopaka w końcu czeka miła niespodzianka?
Ostatnia część albumu jest najbardziej przejmująca i dramatyczna. Nowy Jork został zaatakowany przez Magneto, który dosłownie wywrócił miasto do góry nogami. Wielu zginęło na miejscu, inni zostali uwięzieni i potrzebują ratunku. Oczywiście Spider-Man, X-Men, czy Ultimates pobiegną z pomocą, ale nawet ich starania mogą być niewystarczające. Przez całą tę historię obserwujemy rozpacz zwykłych ludzi, których najbliżsi na pewno zginęli i bohaterów, niemogących być w kilku miejscach naraz. Bezsens śmierci i jej skala są przytłaczające.
Jako że wiele się dzieje, to scenarzysta nieco ograniczył nastoletnią dramę. Związek Petera i MJ jest stabilny, Kitty zajmuje się swoim nowych chłopakiem (nawet jeśli czuje coś jeszcze do starego). Najbardziej obiecujący był wątek Johnny’ego Storma, który ma problem, aby wejść w normalną relację. Trudno znaleźć mu kogoś, kto nie będzie patrzył na niego przez pryzmat jego zdolności. Liczę, że w kolejnym tomie ten wątek zostanie należycie rozwinięty.
Ultimate Spider-Man tom 11 to udana kontynuacja poprzednich albumów. Jedyne, co mam mu do zarzucenia to zbyt krótki fragment dotyczący zniszczenia miasta. Przez chwilę jest bardzo dramatycznie, a kilka stron później można już powrócić do Nowego Jorku i normalnie kontynuować pracę. Sam Peter najpierw zderza się z beznadzieją sytuacji, aby potem walczyć z jakimś magicznym bytem żerującym na koszmarach. Koszmar rozgrywający się w mieście jest wystarczający, tu nie trzeba było nic dodawać. Czuję, że można było wycisnąć z tego wątku zdecydowanie więcej.
Przeczytaj recenzję dwunastego tomu Ultimate Spider-Mana >>>>
Ultimate Spider-Man tom 11
Scenarzysta: Brian Michael Bendis
Ilustrator: Stuart Immonen, Mark Bagley
Tłumacz: Marek Starosta
Typ oprawy: twarda
Liczba stron: 384
Wymiary: 17.0×26.0cm
Cena okładkowa: 149,99 zł
Recenzowała: M. Chudziak (Blue Bird)