Pająk Jeruzalem powraca z kolejnym gorącym tematem. Właśnie ruszyły wybory na prezydenta Stanów Zjednoczonych. Wydawca „Słowa” nie odpuści swojemu najlepszemu dziennikarzowi i będzie chciał pełną relację przebiegu kampanii. Główny bohater nie będzie tym zachwycony. Dlaczego, skoro osiem lat wcześniej zdobył sławę i uznanie za swoją książkę opisującą walkę o fotel prezydencki?
Zapewne pamiętacie z poprzedniej części, że Pająk nie darzy zbyt ciepłym uczuciem mężczyzny zamieszkującego Biały Dom. Jak możecie się domyślić, jego wzrok szybko padnie na kandydatów opozycji. Jeden to wiecznie uśmiechnięta wydmuszka, natomiast drugi otwarcie nawołuje do pozbycia się gorszej w jego mniemaniu rasy ludzi. Któryś z nich zawalczy o prezydenturę z obecnie sprawującym funkcję głowy państwa. Pająk Jeruzalem ma możliwość swoimi felietonami nakłonić wyborców do głosowania na konkretną osobę. Nadal jednak mężczyzna zajmuje się pisaniem tylko i wyłącznie prawdy. Przez to można odnieść wrażenie, że trochę wbrew samemu sobie podkopuje szanse jednego z kandydatów, który byłby najlepszą opcją. A może nie? Może polityka jest tak okrutna, że nie istnieje w niej coś takiego jak „lepsza opcja”. Dogodniejszy wydaje się zwrot „mniejsze zło”, chociaż i on w przypadku tego komiksu nie jest do końca adekwatny.
Dżuma czy cholera?
Trudno bowiem zdecydować co jest lepsze: dżuma czy cholera. Do tego należy dodać brudne polityczne zagrywki, morderstwo w świetle kamer, a także cały pokręcony świat, w jakim rozgrywa się akcja. Chociaż niestety tym razem dostaniemy go dużo mniej niż wcześniej. Strony wypełni walka polityczna, która po pewnym czasie stała się dla mnie zbyt nużąca. Zmęczona tym wątkiem i jego dusznym klimatem kilkakrotnie musiałam odłożyć album. Może to także wynikać z faktu, że nigdy nie byłam fanką politycznych tematów. Wolałabym dostać w komiksie więcej niezwykłych futurystycznych spraw niż przyziemny temat walki dwóch frakcji.
Rysunki Robertsona znowu nie zawodzą. Jest w nich coś szpetnego, ale także niezwykle autentycznego. Nietrudno jest uwierzyć, że odległa przyszłość może wyglądać tak, jak w Transmetropolitanie. Polecam osobno przyjrzeć się okładkom zeszytów: kilka z nich wyszło spod ręki Dave’a Gibbonsa oraz Jae Lee.
Pomimo moich politycznych antypatii nie określiłabym czasu spędzonego z komiksem jako stracony. Przyjemnie oglądało się, jak Pająk walcząc ze wszystkim, co złe i zepsute wpada w pułapkę jednego z kandydatów. Czy wystarczy mu sprytu, żeby się z niej wyplątać? Nie jestem tego taka pewna, bo jego przeciwnik dysponuje dwoma najważniejszymi zasobami: pieniędzmi i władzą. Żeby się upewnić, kto wyjdzie z tego starcia z tarczą, na sto procent sięgnę po kolejną część. Mam jednak nadzieję, że znajdę w niej więcej futurystycznych pomysłów, które tak urzekły mnie w tomie pierwszym.
Transmetropolitan tom 2
Scenariusz: Warren Ellis
Ilustracje: Darick Robertson
Tłumaczenie: Krzysztof Uliszewski
Typ oprawy: twarda
Data premiery: 27.06.2018
Język wydania: polski
EAN: 9788328134188
Liczba stron: 304
Wymiary: 17.0×26.0cm
Recenzowała: M. Chudziak (Blue Bird)