Toma Stronga poznałam kilka lat temu. Pewnie nie zwróciłabym uwagi na kolejnego umięśnionego bohatera, gdyby nie nazwisko Alana Moore’a na okładce. Przeczytałam wtedy całą serię i miałam mieszane uczucia. Nie widziałam drugiego dna, przekazu, jaki zazwyczaj ten scenarzysta zawiera w swoich dziełach. Tym razem siadam do lektury bogatsza o kilka ładnych lat nałogowego czytania komiksów.
Tytułowy protagonista to postać niezwykła z wielu powodów. Wychowany w warunkach mających zwiększyć jego możliwości jest praktycznie nadczłowiekiem. Silniejszy, wytrzymalszy i mądrzejszy, niż ktokolwiek inny. Do tego nie starzeje się, jakby nakazywała to matka natura i pomimo niemal setki na karku wygląda, jakby dobiegał pięćdziesiątki. Krótko mówiąc: idealny superbohater i obrońca Millenium City. A jaki heros będzie walczył o lepsze jutro samotnie? Żaden. Tomowi towarzyszy ukochana żona Dhalua, córka Tesla, a także robot będący lokajem i mówiąca małpa. Czasami Tom wybierze się na samotną misję, ale w większości wypadków wpierają go najbliżsi, którzy również nie mają w sobie nic zwyczajnego. Rodzina mężczyzny na czele z nim, to dobrze działająca drużyna stojąca na straży pokoju.
Dzięki spowolnionemu procesowi starzenia Tom miał szansę działać, jako superbohater w wielu epokach. Od czasów maszyn parowych, po XXI wiek – protagonista widział narodziny wielkich wynalazków na własne oczy. W wielu odkryciach, czy ekspedycjach sam uczestniczył, czym przyczynił się do rozwoju wiedzy o świecie. A szeroko rozumiana „nauka” przedstawiona w komiksie to nie komputery, a wehikuły czasu i latające spodki, więc na nudę nie można narzekać.
Tom Strong tom 1 – Wszystko fajnie, ale o czym jest ten komiks?
Album zbiera w sobie szalone przygody Toma i jego rodziny. Dzięki słusznemu wiekowi bohatera, co jakiś czas wpadamy na jakąś retrospekcję, rozgrywającą się kilka dekad przed główną przygodą. Podczas lektury miałam wrażenie, jakby współczesny heros wspominał komiksy z samym sobą wydane w Złotej Erze. Momentami bowiem historia jest prosta i naiwna, jak zeszyty wydawane w tamtym czasie. Chwilę później jednak mamy już standardowe science fiction – z podróżami w czasie, alternatywnymi światami, czy świadomymi statkami kosmicznymi.
Album wydaje się hołdem dla starszego sposobu pisania komiksów i literatury fantastyczno-naukowej. Fabuła jest momentami naiwna, a bohaterom nigdy nie spada włos z głowy, ale całość jest w odbiorze zaskakująco przyjemna. Do tego bardzo pasujące do konwencji rysunki Chrisa Sprouse’a, które nie są nadmiernie realistyczne. Lektura, to czysta rozrywka, w której w moim odczuciu wcale nie ma zaszyfrowanych treści. Czuję jednak, że chwilę po publikacji tego tekstu ponownie zacznę się zastanawiać się, co autor mógł mieć na myśli. Jeśli macie jakieś przemyślenia podzielcie się koniecznie!
Zobacz recenzję drugiego tomu Toma Stronga >>>>
Tom Strong tom 1
Scenarzysta: Alan Moore
Ilustrator: Chris Sprouse
Tłumacz: Paulina Braiter
Typ oprawy: twarda
Liczba stron: 336
Wymiary: 17.0×26.0cm
Cena okładkowa: 99,99 zł
Recenzowała: M. Chudziak (Blue Bird)