Najbardziej urocza rodzina DC Comics powraca i to w dodatku z inną – nieco mroczniejszą. W drugim tomie Supermana czytelnik poza Lois, Clarkiem i Jonem spotka Batmana i jego syna. Mroczny Rycerz i Człowiek ze Stali pomimo różnic zostali przyjaciółmi, czy ta trudna sztuka uda się ich dzieciom?
Pierwszy zeszyt prezentowany w albumie niemal całkowicie pozbawiony jest superbohaterskich wątków. Clark obiecał bowiem żonie i synowi, że pójdą wspólnie na jarmark i w tym czasie nawet nie założy swojej czerwonej peleryny. Komiks o bohaterze bez wątku ratowania świata? Może się to wydawać nudnym zapychaczem miejsca w tomie, ale nic bardziej mylnego. Ukazanie normalnego życia rodziny Kentów (o przepraszam – aktualnie nazywają się Smithami), wspaniale oddaje wartości, którymi kieruje się Superman. Nie występuje co prawda w roli ojca całego świata, do którego można zgłosić się z każdą poważniejszą sprawą (jak inwazja kosmitów), ale w roli taty małego chłopca. Obserwowanie szczęśliwej familii potrafi rozczulić i wzruszyć.
Kolejna historia jest hołdem złożonym dla Darwyna Cooke’a, gdyż Superman wraz z synem odwiedzą miejsce znane wszystkim fanom tego autora (a także tym, którzy po prostu mają Nową Granicę na półce). Przygoda w świecie wielkich zwierząt i dinozaurów wywoła chęć ponownego sięgnięcia po wspomnianą pozycję. Z kolei, jeśli jeszcze jej nie znacie, to macie co nadrabiać! Wracając jednak do Supermana: w jeszcze następnej części tomu dojdzie do spotkania Robina i Superboya. Dobroć i naiwność Jona zderzy się z zarozumiałością i arogancją Damiana. Chłopcy szybko zaczną sobie skakać do gardeł, a ich ojcowie postarają się pogodzić zwaśnione strony. Warto tu zaznaczyć, że Tomasi i Gleason odpowiadali podczas n52 za serię Batman and Robin, więc mieli już doświadczenie w pisaniu przygód niepokornego syna Nietoperza. Co więcej: w późniejszym okresie Gleason sam rysował i pisał solowe perypetie Damiana, wprowadzając do uniwersum Mayę Ducard, czy Goliatha. Znajomość postaci, a także sympatia, która niewątpliwie je darzą, jest zauważalna przy lekturze. Każde zachowanie którejkolwiek z opisywanych osób jest uzasadnione jej charakterem.
Najsłabsza część albumu jest na jego końcu i mowa tu o historii z Frankensteinem w roli głównej. Przez sporą jej część postaci biją się ze sobą nawzajem, co jest nieco nudne. Jedyną wartością tej opowieści jest ukazanie kontrastu pomiędzy rozbitą rodziną a tą szczęśliwą, którą ma Superman. Jeżeli jeszcze do czegoś miałabym się przyczepić, to znowu przez tom przewija się zbyt wielu rysowników. Bardzo lubię specyficzną, lekko mangową kreskę Gleasona, więc każdy zeszyt, w którym jej nie ma, jest dla mnie minusem. Z drugiej strony nie mogę nie zauważyć bardzo podobnego stylu rysowania u Jorge’a Jimeneza. Zeszyt, który ilustrował, wybija się na tle prac Douga Mahnke’a.
Pierwsze próby Superboya przypomniały mi, za co pokochałam serię Superman Tomasiego i Gleasona. Humor, akcja, a także chwytające za serce momenty, to dokładnie to, czego oczekuję od przygód Człowieka ze Stali. Jeżeli jeszcze nie zaopatrzyliście się w oba tomy jednej z najlepszych serii Odrodzenia, to lećcie do księgarni i w górę do gwiazd!
Superman tom 2: Pierwsze próby Superboya
Scenariusz: Peter J. Tomasi, Patrick Gleason
Rysunki: Doug Mahnke, Mick Gray, Jaime Mendoza, Patrick Gleason, Jorge Jimenez
Tłumaczenie: Jakub Syty
Wydawca: Egmont
Data polskiego wydania: 24.01.2018 r.
Wydawca oryginału: DC Comics
Objętość: 156 stron
Format 165×255 mm
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
Cena: 39,99 zł
Recenzowała: M. Chudziak (Blue Bird)
Tekst pierwotnie opublikowany na #niespie.com