Jako wieloletnia fanka Batmana rozumiem podejście ludzi twierdzących, że Superman na tle Bruce’a Wayne’a wypada blado. Harcerz z zestawem supermocy, który zawsze postępuje dobrze i pomaga innym. Co prawda daleka byłam do aż tak negatywnego podejścia do herosa, ale nie można było mnie zaliczyć do grona jego fanów. Aż do Odrodzenia.
Clark wraz z żoną Lois i synem Jonem przeprowadzają się do Hrabstwa Hamilton. Pozornie zwyczajna rodzina, ze zwykłymi, ludzkimi problemami skrywa wiele sekretów. Clark wraca bowiem do bycia Supermanem i wypełnia lukę po zmarłym niedawno Człowieku ze Stali. Z kolei Jon zaczyna przejawiać więcej niezwykłych zdolności, nad którymi trudno jest mu zapanować. Nie wiadomo także, jak rozwiną się jego umiejętności – ile odziedziczył po kryptonijskim ojcu, a ile po ziemskiej matce. Jakby tego było mało, rodzinę zaatakuje niebezpieczny przeciwnik, z którym walkę stoczy cała trójka (a nawet czwórka, bo dzielny pies Krypto stanie w obronie swojego pana).
Komiks Tomasiego i Gleasona to nie tylko superbohaterowie walczący ze złem, ale także opowieść o rodzinie. Superman nie troszczy się jedynie o potrzebujących pomocy ludzi, gdyż jako mąż i ojciec musi wziąć odpowiedzialność za swoich najbliższych. Oglądanie całej trójki razem to czysta przyjemność. Jon, dla którego tata jest wzorem i idolem (pamiętacie czasy, jak patrzeliście tak na swoich ojców?), Lois walcząca zaciekle w obronie swojego syna (w zbroi samego Batmana!) i oczywiście Clark starający się wraz z żoną wychować dziecko na dobrego człowieka. Obraz Supermana stworzony przez scenarzystów wspaniale pasuje do postaci. Przybysz z Kryptonu od wielu dekad (i komiksów) ratuje ludzi/świat/multiwersum. Czyni to, co słuszne z troską i miłością, dbając o Ziemię i jej mieszkańców. To oczywiście się nie zmienia, ale zostaje przełożone na jego rodzinę. Kiedy wściekły okłada złoczyńcę, który chciał skrzywdzić Jona, możemy poczuć, że walczy nie tylko jako superbohater, ale przede wszystkim jako rodzic.
Świetną fabułę dopełniają rysunki Patricka Gleasona, który pracował już z Tomasim przy dłuższych seriach (Green Lantern Corps i Batman and Robin). Styl tego rysownika jest dość specyficzny, zwłaszcza jeżeli mowa o rysowaniu twarzy i oczu. Umie on jednak wspaniale oddać emocje bohaterów – zachwyt, strach, wściekłość czy rezygnację. Cieszę się, że w omawianym tomie jedynie trzy zeszyty rysuje ktoś inny. Nie odstają one od prac Gleasona, ale brakuje mi w nich charakterystycznego ciepła i dobroci bijących z oczu postaci.
Przez całe Nowe DC Comics Superman nie miał szczęścia do historii. Próbowano zmienić tę postać, odmłodzić, pozbawić bagażu doświadczeń. Teraz wraca dojrzałe i odpowiedzialne wcielenie herosa, wraz z rodziną przedstawioną jako jego siła, a nie balast. Wszystko to sprawia, że Superman jest jedną z dwóch moich ulubionych serii z Odrodzenia. Druga także wyszła spod rąk Tomasiego i Gleasona, ale niestety nie została wydana w Polsce. Trzymajcie kciuki, żeby kiedyś pojawił się u nas w kraju komiks Super Sons, a na razie zapoznajcie się z tym, bo naprawdę warto.
Czytaj recenzję tomu drugiego Supermana>>>>
Superman tom 1: Syn Supermana
Scenariusz: Peter J. Tomasi, Patrick Gleason
Rysunki: Doug Mahnke, Mick Gray, Jaime Mendoza, Patrick Gleason, Jorge Jimenez
Tłumaczenie: Jakub Syty
Wydawca: Egmont
Data polskiego wydania: 20.09.2017 r.
Wydawca oryginału: DC Comics
Objętość: 156 stron
Format 165×255 mm
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
Cena okładkowa: 39,99 zł
Recenzowała: M. Chudziak (Blue Bird)
Tekst pierwotnie opublikowany na #niespie.com