Po wielu latach marudzenia na absolutnie KAŻDYM spotkaniu organizowanym przez Egmont – w końcu się doczekałam. Saga o Potworze z Bagien została wznowiona. Pierwszy album łączy w sobie 2 wydane lata temu tomy opowieści o wielkim, zielonym stworze. Czy jest tak samo dobrze, jak wtedy gdy 5 lat temu czytałam tę historię z wypiekami na twarzy w Bibliotece Uniwersyteckiej?
Potwór z Bagien to postać tragiczna – człowiek uwięziony w powłoce, na której widok przeciętny obywatel zaczyna krzyczeć i uciekać gdzie go oczy poniosą. Jedyną rzeczą, która trzyma głównego bohatera przy zdrowych zmysłach, jest nadzieja, że kiedyś powróci do swojej poprzedniej, ludzkiej formy. Alan Moore na samym początku swojego runu odbiera Potworowi to marzenie i funduje mu tym samym załamanie nerwowe. Utrata tożsamości, a może nawet człowieczeństwa mocno wstrząśnie wielkoludem z bagien. W tym samym czasie pewien kryminalista w imieniu matki natury wypowie wojnę ludzkości. Jeżeli tytułowy bohater nie ocknie się w porę, to świat czeka zagłada.
Później do tego obrazka należy dodać szpital psychiatryczny dla dzieci i kreaturę z piekła, która zacznie nawiedzać małych pacjentów.
Osobny duży wątek przewijający się przez cały album (zwłaszcza w jego drugiej części) poświęcony jest przyjaciółce Potwora – Abigail. Kobieta jest bratanicą paskudnego Antona Arcane’a, który poprzysiągł zniszczyć zielonego stwora. Ponadto Abby przechodzi poważny kryzys w swoim małżeństwie, a szalone i mroczne przygody nie ułatwiają życia. Demony, wizyta w piekle, wujek powracający zza światów czy starcie z Etriganem namieszają w jej świecie. Na szczęście zawsze może liczyć na pomoc swojego najlepszego przyjaciela zamieszkującego bagna, który bohatersko rzuci się kobiecie na ratunek.
Saga o Potworze z Bagien to w dużej mierze odwrócenie klasycznej konwencji horroru. Stawia paskudną kreaturę w roli ofiary, której najgorsze lęki zostają urzeczywistnione. Jest to także piękna opowieść o godzeniu się z przeznaczeniem i szukaniu swojego miejsca na ziemi. Ze strony psychologicznej można prześledzić, jak bohater przechodzi przez różne etapy rozpaczy: od szoku i gniewu, przez depresję, na akceptacji kończąc. Otwiera to też pole do dyskusji: co czyni człowieka człowiekiem? I czym właściwie jest człowieczeństwo?
Większość rysunków w albumie wykonał Stephen Bissette. Jego ilustracje nadają komiksowi aurę grozy – powykrzywiane twarze postaci, diabelskie uśmiechy i oczywiście wielki potwór w samym centrum historii. Oprawa graficzna jest tak specyficzna dla określonego czasu, że wystarczy obejrzeć jedną stronę komiksu, żeby odgadnąć, w jakiej dekadzie powstał. Chociaż minęło już ponad 30 lat i aktualnie rysuje się zupełnie inaczej, to nie można odmówić uroku i klimatu ilustracjom.
Pierwszy album spełnił wszystkie moje oczekiwania. Jest w nim także więcej materiału niż w wersji wydanej ładnych kilka lat temu, co może być dobrym powodem, aby jednak pozbyć się starego wydania i zainwestować w nowe. Jest to komiks, od którego trudno się oderwać i którego nie da się nie odbierać emocjonalnie. Potwór z Bagien jest postacią tragiczną, ale także sympatyczną: kiedy przez mrok jego smutnego życia przebił się promyk światła w okolicy mojej klatki piersiowej, pojawiło się ciepło. Bo wiecie co? Życzę mu wszystkiego, co najlepsze i ze zniecierpliwieniem będę wypatrywała drugiego tomu.
Saga o Potworze z Bagien tom 1
Scenariusz: Alan Moore
Rysunki: Stephen Bissette, John Totleben, Rick Veitch
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Format: 170×260 mm
Liczba stron: 432
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolor
ISBN-13: 9788328134164
Data wydania: 18 kwiecień 2018
Recenzowała: M. Chudziak (Blue Bird)
Tekst pierwotnie opublikowany na #niespie.com