Fabuła RIP nie oszczędzała nikogo, ale najgorzej potraktowany został Ahmed i jego żona. Kara, jaką wymierzyli mu „koledzy”, była obrzydliwa i niezasłużona, bo przecież to nie on ukradł drogi pierścionek. Ten, który zapoczątkował zemstę, był okropnym rasistą i po prostu złym człowiekiem. W końcu poznamy historię z jego perspektywy. I tym razem cieszyłam się, że życie doświadcza protagistów, bo ten na to zasłużył.
W przeszłości Eugène spędził trochę czasu w więzieniu, gdzie jego resocjalizacja nie poszła dokładnie tak, jak powinna. To podczas odsiadywania kary bohater nauczył się tego i owego o „prawdziwym życiu”. Dowiedział się, jak kogoś zabić i jakie panują zasady przetrwania na ulicy, a z zakładu wyszedł jako gorsza wersja samego siebie. Nie, żeby kiedykolwiek miał szansę zostania przykładnym obywatelem. Jego rodzice nie należeli do najmilszych i najbardziej majętnych osób w mieście. Właściwie od dziecka Eugène musiał walczyć o swoje samodzielnie, a zakład karny rządził się tymi samymi prawami.
Historia rusza z kopyta
To już szósty tom opowieści, a więc cała draka z pierścionkiem potraktowana jest bardzo skrótowo. Nie musimy od nowa zagłębiać się w tę historię, więc autor ma przestrzeń na inne wątki. No i w końcu fabuła może wybiec w przyszłość, w której większość starej ekipy gdzieś zniknęła, a Eugène jest jednym z nielicznych, którzy się ostali. To on dotrwał do punktu, w którym coś może się ostatecznie wyjaśnić. Nie jest to tak satysfakcjonujące, jak myślałam, że będzie, ale w końcu do komiksu zawitała namiastka sprawiedliwości. Nic szalonego oczywiście, bo to ciągle paskudny świat, gdzie trudno o pozytywy.
Podczas recenzowania poprzedniego albumu miałam nadzieję, że Fanette otrzyma lepsze wyjaśnienie jej historii później. Niestety nie doszło do tego, chociaż głównego bohatera mocno ciągnęło do dziewczyny. Liczyłam, że może to sprowadzi fabułę mocniej na jej opowieść, ale niestety nie. Najwyraźniej nie można mieć wszystkiego. Za to utknęłam jako czytelnik z odpychającym i wrednym Eugènem, który jednak też miał swoją ciekawą historię do opowiedzenia. Nadal go nie lubię, ale przynajmniej lepiej rozumiem.
RIP tom 6 to ostatni album w serii. Była to opowieść niezwykła, bo pokazywała czytelnikowi okropne rzeczy i nie zostawiała złudzeń: nie będzie szczęśliwego zakończenia. W tej odpychającej brzydocie przekazała ciekawą opowieść, bardzo unikatową w świecie komiksowym. Cały cykl jest godny polecenia, ale nie dla ludzi o słabych nerwach. Przy niektórych fragmentach czułam się niekomfortowo, na pewno w historii jest sporo triggerów, ale taka właśnie miała być. Mam nadzieję, że jeszcze kiedyś trafię na podobną nietuzinkową pozycję.
RIP tom 6 – Eugène
Scenariusz: Gaet’s
Rysunki: Julien Monier
Tłumaczenie: Jakub Syty
Liczba stron: 112
Format: 196 × 268 mm
Oprawa: twarda
Cena okładkowa: 79,90 zł
Recenzowała: Małgorzata Chudziak (Blue Bird)