Pierwszy tom RIP był… ciekawym doświadczeniem. Ogólna beznadzieja wylewająca się z każdej strony zapadła mi w pamięć. Derrick był dosyć nieprzyjemnym gościem, który bardziej wegetował, niż żył. Paskudny typ, którego czekał paskudny koniec. Nikt nawet nie zauważył jego zniknięcia, bo z nikim nie miał nawet namiastki relacji. W drugim albumie poznamy kolejną osobę z ekipy „porządkowej”.
Maurice, czy jak nazywają go koledzy Stary, wiódł kiedyś inny żywot. Miał pieniądze, rodzinę i nielegalne interesy, które sprawiły, że znalazł się na szczycie. Jakim cudem ktoś, tak dobrze usytuowany skończył w kiepsko płatnej i obrzydliwej pracy? Maurice zawsze był skryty i nikt z ekipy nie wiedział nic o jego życiu prywatnym. Informacja o tym, że ma córkę, zaskoczyła wszystkich w poprzednim tomie. A to właśnie ta dziewczyna i jej dobro napędza staruszka, żeby każdego dnia brodzić po kolana w krwi i innych ludzkich wydzielinach.
Historia opowiadana z perspektywy innego bohatera była zaskakująco zaskakująca. Niektóre wydarzenia były identyczne, ale na szczęście potraktowano je skrótowo. Zaledwie kilka kadrów na wielką drakę z kradzieżą pierścionka. Ma to sens, bowiem w poprzednim albumie była ona wyjątkowo szczegółowo opisana. Z kolei wydarzenia, które z punktu widzenia Derricka były mało istotne i zaledwie godne odnotowania, tak dla Mauricego są punktem zwrotnym. Zastanawiam się, jakie sceny, które przeszły mi pod radarem będą kluczowe w kolejnym tomie.
Rodzina jest najważniejsza – zwłaszcza dla przestępcy!
Poprzedni tom był depresyjny i bardzo często obrzydliwy, teraz nastrój lekko się zmienia. Maurice wprowadza nas w brutalny świat mafijnych porachunków, ale również pewnego „honoru”, jaki ma ten niegdysiejszy mafioso. W odróżnienie od Derricka ma on coś, co go napędza, kogoś, kogo kocha. Sądziłam, że centrum opowieści będzie choroba starszego pana, ale znajduje się ona gdzieś na uboczu komiksu. Maurice jest zbyt uparty, żeby po prostu umrzeć i nie przejmuje się rakiem konsumującym jego płuca.
RIP tom 2 nadaje głębi poprzedniej historii. Bałam się, że te same wydarzenia opowiadane przez inną osobę szybko mnie znudzą, ale tak nie było. Autorom udało się idealnie zachować najważniejsze elementy, abyśmy wiedzieli, gdzie na osi czasu się znajdujemy i dodali bardzo dużo nowej narracji. Akcja szybko mknie do przodu, a mi trudno było się od pozycji oderwać. Polecam nie tylko tym, którym poprzedni tom się spodobał, ale również osobom, które odrzucił. Nie każdy lubi babrać się w historiach o przegniłych zwłokach, ale ta część trochę to odpuszcza. Zobaczymy, co przyniesie kolejna, w której to poznamy perspektywę Ahmeda!
RIP tom 2 – Maurice – Muchy zawsze lgną do ścierwa
Scenariusz: Gaet’s
Rysunki: Julien Monier
Tłumaczenie: Jakub Syty
Liczba stron: 89
Format: 196 × 268 mm
Oprawa: twarda
Cena okładkowa: 59,90 zł
Recenzowała: M. Chudziak (Blue Bird)