Ostatni etap podróży Roberta zaprowadzi go do miejsca, z którego nie ma już ucieczki. Niesamowite, jak długo bohater odsuwał od siebie wszystkie paranormalne wydarzenia. Wymyślnie skonstruowana pułapka zamyka się i nie można już dłużej udawać, że wszystko jest w porządku. Czy Blackowi uda się umknąć z życiem? Czy skazał się na zagładę już w momencie wejścia na ścieżkę okultyzmu, dziwnych bractw i tajemniczych ksiąg?
Robert dociera do tytułowego Providence, gdzie spotyka samego H.P. Lovecrafta. Zafascynowany nim spędza całe dnie na rozmowach o literaturze, czy astronomii. Dzieje się mniej więcej to samo, co w poprzednim tomie, kiedy młody pisarz poznał Randalla. W międzyczasie Robert zwiedza senne miasto i pozornie dochodzi do równowagi psychicznej. Udało mu się nawet pogodzić ze śmiercią ukochanej osoby i pierwszy raz od dawna patrzy z nadzieją w przyszłość. Nowe pomysły na książkę materializują się w głowie, a powstanie tegoż dzieła nigdy nie było pewniejsze.
Ale oczywiście to zbyt piękne, by było prawdziwe
Siły, których istnienia bohater nawet nie bierze pod uwagę, ponownie dadzą o sobie znać. Robert dowie się jakie zadanie pieczołowicie wypełnił, nawet nie zdając sobie z tego sprawy. Jego podróż od samego początku miała zaprowadzić go do Providence. Przeznaczeniem mężczyzny było wprawienie w ruch wydarzeń, które w przyszłości mają doprowadzić do końca świata. Bardzo podobał mi się fragment, w którym na protagonistę spłynęło zrozumienie. Kiedy dotarło do niego, że wszystko, co uznawał za halucynację, albo skutek załamania nerwowego w rzeczywistości tym nie było. Czekałam na ten moment od drugiego albumu.
Bardzo zaskoczyło mnie zakończenie. I nie mówię tu o wyjaśnieniu roli Roberta w wielkim spisku wszechświata, ale raczej szybkim przeskoczeniu do współczesnych czasów. Dzięki temu mogliśmy zobaczyć, jak ciekawski pisarz pośrednio wywołał koniec świata. Dobrze, że Providence tom 3 zamyka rozpoczęte wątki, a nie pozostawia nas w niepewności. Tutaj także okazało się, że historia ukazana w Neonomiconie również jest fragmentem tej opowieści. Nabiera ona trochę więcej sensu, ale nie sprawia to, że bardziej mi się podoba. Jest raczej dopowiedzeniem, uzupełnieniem fabuły Providence, niż jego ważną częścią.
Kończąc swoją przygodę z serią, muszę zaznaczyć, że była to lektura wyjątkowo trudna. Wiem również, że nie znając dzieł Lovecrafta, nie jestem w zbyt dobrej pozycji do oceny komiksu. Niektóre fragmenty był dla mnie niezrozumiałe, inne musiałam czytać po kilka razy. Rękopis głównego bohatera był ciekawy, kiedy ten opisywał swój punkt widzenia na wydarzenia, o których czytaliśmy, ale kiedy zaczynał spisywać pomysły na powieści, czy swoje sny, to walczyłam ze sobą, by się na tym skupić. Dawno nie czytałam nic, co tyle wymagałoby od czytelnika. Czy Wam pasuje brnięcie przez mglisty, mroczny świat? Na to pytanie musicie odpowiedzieć sobie sami.
Providence tom 3
Scenariusz: Alan Moore
Rysunki: Jacen Burrows
Tłumaczenie: Jacek Żuławnik
Objętość: 168 strony
Format 175×265 mm
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
Cena: 69,99 zł
Recenzowała: M. Chudziak (Blue Bird)