Robert Black nie ustaje w poszukiwaniach legendarnej Księgi Halego. Trudno powiedzieć, czy mężczyzna pragnie jedynie napisania wiekopomnej powieści, czy może coś innego pcha go do przodu w szalonej wędrówce poprzez kolejne Angielskie miasteczka. W każdym odwiedzonym miejscu czekają na niego dziwni mieszkańcy i coraz to nowe koszmary. Czy było warto?
Kiedy Robert siada przy biurku z jedynym egzemplarzem tajemniczej księgi przetłumaczonej na język angielski zapewne myśli, że tak. Jego podróż dobiega końca, znalazł to, czego szukał, więc może w spokoju napisać swoją powieść, prawda? No niestety nie do końca. Dookoła bohatera zaczyna dochodzić do dziwnych wydarzeń, które sprawiają, że pisarz kończy na skraju szaleństwa. Nie wiadomo, co jest prawdą, a co koszmarem.
Mocny wstrząs nie powstrzymał Roberta na długo
Protagonista bardzo szybko zaczął racjonalizować sobie wydarzenia, których doświadczył. Widać to wyraźnie w jego zapiskach, w których chwyta się nawet najwątlejszej nadziei na logiczne wytłumaczenie wszystkiego, co niezwykłe. Podczas lektury dziennika bohatera trudno nie uśmiechnąć się z politowaniem. Z drugiej strony przez to, że Robert zupełnie odrzuca nadnaturalne zjawiska, cały czas posuwa się do przodu. Nie za bardzo wiadomo już, po co nadal zgłębia dziwne tematy świata snów, skoro ewidentnie mu to nie służy, ale determinacja, jaką się wykazuje, jest godna podziwu.
Nie mogę oprzeć się wrażeniu, że Robert wszedł na ścieżkę, z której nie da rady uciec. Kiedy w poprzednim albumie doświadczał kontaktu z niepokojącymi postaciami, tak w tomie drugim styka się z czystym szaleństwem. Jego ignorancja i racjonalizm sprawiają, że już przegrał. Nie stara się uciec, zawrócić, zatrzymać. Mknie na spotkanie ze ścianą i niewątpliwie nie skończy się ono dla niego dobrze. Najbardziej zastanawia mnie, co jeszcze musi się wydarzyć, żeby Robert zrozumiał, w jakie kłopoty się wpakował.
Providence tom 2 czyta się równie trudno co pierwszy. Zwłaszcza przez wspominane już wcześniej zapiski głównego bohatera. Ten, jako aspirujący pisarz posługuje się bardzo kwiecistym językiem, co nie ułatwia przerzucania kolejnych kartek. Do tego wydarzenia przedstawione w albumie potrafią skołować nie tylko pana Blacka, ale również czytelnika. Nie można jednak odmówić pozycji specyficznego klimatu i podtrzymywania poczucia zagrożenia.
Mimo że scenarzysta nie tłumaczy zbyt wiele, to udało mi się połączyć kilka kropek. Rzeczy, które bohater dowiedział się na samym początku swojej podróży (np. o sposobach na przedłużanie ludzkiego życia), nagle znajdują zastosowanie. Robert oczywiście ignoruje wszystkie znaki ostrzegawcze, ale czytelnik z łatwością je wychwyci. To podobało mi się najbardziej: poczucie, że przechytrzyłam protagonistę. Niestety nie potrafię przewidzieć, co się stanie, kiedy pętla zaciśnie się na jego szyi. Chętnie sięgnę po kontynuację, aby się tego przekonać.
Providence tom 2
Scenariusz: Alan Moore
Rysunki: Jacen Burrows
Tłumaczenie: Jacek Żuławnik
Data polskiego wydania: 23.10.2019 r.
Objętość: 184 strony
Format 175×265 mm
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
Cena: 69,99 zł
Recenzowała: M. Chudziak (Blue Bird)