Potwory to jeden z tych komiksów, na których premierę cieszyło się bardzo dużo ludzi, ale ja nie miałam bladego pojęcia o ich istnieniu. Czekałam na tom z pewnym zainteresowaniem, bo w końcu tyle osób nie może czekać ze zniecierpliwieniem na coś przeciętnie dobrego. W ten weekend w końcu miałam dłuższą chwilę i mogłam pochylić się nad opasłym tomem. Jak wrażenia? Zapraszam do zapoznania się z recenzją.
Bobby Bailey nie ma pomysłu, co zrobić z własnym życiem. Młody mężczyzna nie ma pieniędzy, krewnych, nikogo bliskiego. Jedyną opcją, która da mu szansę na przetrwanie, wydaje się zaciągnięcie do wojska Stanów Zjednoczonych. Niestety jest to dla Bobby’ego porównywalne z podpisaniem wyroku śmierci. Trafia on do eksperymentalnego programu Prometeusz, który ma za zadanie stworzenie nadczłowieka i jest kontynuacją makabrycznych eksperymentów nazistów z czasów II Wojny Światowej. Ktoś, kto nikogo nie obchodzi, jest doskonałym kandydatem na królika doświadczalnego.
Na szczęście chłopak nie jest sam, bo na chwilę, zanim trafił do bezdusznej państwowej maszynki przykuł uwagę sierżanta McFarlanda. Wojskowy początkowo werbuje chłopaka, aby później torturować się plotkami o programie Prometeusz. Napędzany poczuciem winy postanawia interweniować i odkryć, czy Bobby’emu nie dzieje się krzywda. Misja ratunkowa wygląda na samobójczą, a w razie niepowodzenia mężczyznę opłakiwać będzie żona i dwójka małych dzieci. Co jest więc właściwą decyzją?
Nieszablonowe podejście do opowieści
Opisany powyżej wątek jest ciekawy, ale to zaledwie początek komiksu… Historia nie opowiada jedynie o teraźniejszości, ale zabiera nas także do przeszłości. Pozwala zrozumieć ogrom cierpienia Bobby’ego – jego trudne dzieciństwo i przemocowego ojca. Ale nie zatrzymujemy się także tutaj! Dowiedzmy się, co doprowadziło tatę bohatera do bicia swoich najbliższych. Historia zatacza wielkie koło, postaci z przeszłości mają wpływ przez swoje działania na sytuację osób w teraźniejszości. Żaden z bohaterów nie pojawia się przypadkowo. Złapałam się na tym, że wracałam na początek komiksu, żeby sprawdzić, czy faktycznie czytam opis tej samej sytuacji, ale raz widzianej oczyma dziecka, a raz dorosłej kobiety.
Podstawowa historia – skrzywdzonego chłopaka i sierżanta próbującego mu pomóc jest dość prosta. Nie wciągnęła mnie od początku, ale kiedy zanurzyłam się w kolejne warstwy opowieści, to nie mogłam się od tomu oderwać. Postaci połączone są na przestrzeni dekad i kolejnych tragicznych wydarzeń. Scenarzysta ma pełną kontrolę nad fabułą, dawno nie widziałam tak spójnej i logicznej historii. Jedyna rzecz, która mi przeszkadzała w odbiorze, to font użyty do fragmentów listów i dzienników pisanych ręcznie. Musiałam skupiać się, aby zrozumieć, co tam jest napisane. Nie zmienia to faktu, że zdecydowanie warto zapoznać się z Potworami – liczba mnoga w tytule nie jest przypadkowa, bo przewrotnie to nie straszliwe monstrum nazwałabym tytułowym słowem.
Potwory
Rysunki i scenariusz: Barry Windsor-Smith
Tłumaczenie: Jacek Drewnowski
Liczba stron: 368
Format: 203 mm x 289 mm
Oprawa: twarda
Papier: offset
Druk: czarno-biały
Recenzowała: M. Chudziak (Blue Bird)