Podtytuł „Życie ma sens” w serii opowiadającej o świecie, gdzie nie wszyscy są w stanie umrzeć, jest dość przewrotny, ale adekwatny. Większość ożywieńców, czyli ludzi, którzy powrócili do świata żywych, robi istotne rzeczy po zmartwychwstaniu. Wracają do swoich najbliższych, pomagają w kościele albo… starają się rozwikłać zagadkę swojej śmierci.
Właśnie taka zagadka trapi siostrę głównej bohaterki – Marthę. Chociaż Dana usiłuje jej pomóc, to jednak młoda dziewczyna niechętnie dzieli się informacjami ze swojego życia. W końcu zostanie wyjaśnione, że za szczątkowym kontaktem obu kobiet stoją skomplikowane rodzinne relacje i latami skrywane urazy. Wykrzyczenie wzajemnych pretensji może być niewystarczające do oczyszczenia atmosfery. Czy ta dysfunkcyjna rodzina ma szanse działać? Okaże się zapewne dopiero w następnym tomie. Mam nadzieję, że będzie w nim nieco więcej ojca obu dziewczyn, który w dużym stopniu przyczynił się do rozpadu więzi między siostrami. Poza rodzinnymi rozterkami Dana będzie miała na głowie dużo dziwnych i makabrycznych przestępstw. Pogróżki, morderstwa i próby zarobienia na nietypowej sytuacji panującej w mieście, to zaledwie początek tego, co się w nim dzieje. A wszystko to z chmarą dziennikarzy, polityków i fanatyków religijnych pragnących dostać się na obszar objęty kwarantanną, koczujących nieopodal.
Za rysunki ponownie odpowiadał Mike Norton. Sposób, w jaki konstruuje on kolejne postaci, wzbudza mój olbrzymi zachwyt; w komiksie nie ma dwójki identycznych ludzi. Różnią się nie tylko rysami twarzy czy kolorem skóry, ale nawet stylem ubierania. Dzięki temu każdy bohater jest łatwy do zapamiętania i nie da się z nikim go pomylić. Bonusem w tomie jest ostatnia jego kartka, gdzie rysownik opowiada, jak długo projektował postać dziewczyny, która wstała z grobu. Zamieszczono także szkice Nortona, jest to ciekawy przykład ewolucji pomysłu.
Kiedy przeglądałam dyskusje dotyczące Odrodzenia, spotkałam się z argumentem, że jest to kolejny „typowy tasiemiec”. Faktycznie: 47 zeszytów robi wrażenie, ale nie nazwałabym tego komiksu „typowym”. Mamy tu przykład oblężonej twierdzy, w której centrum ludzie wstają z martwych. Nie są jednak oni zombie żądnymi krwi niewinnych istot, ale myślącymi i czującymi osobami. Podczas lektury odniosłam wrażenie, że ludzie, którym jeszcze nie udało się kopnąć w kalendarz, są częściej pokazywani jako potwory. Wykorzystują powrót do życia bliskich albo wcześniej doprowadzają do ich przedwczesnej śmierci. Jest to bardzo ciekawe odwrócenie narracji zastosowanej choćby w Żywych trupach. Odrodzenie może i jest tasiemcem, ale bardzo solidnie zbudowanym. Napięcie rośnie z każdą stroną, scenarzysta niespiesznie odsłania kolejne fragmenty układanki. Jeżeli seria w kolejnych tomach będzie trzymał poziom pierwszych dwóch części, to zyska wierną fankę w postaci mojej osoby.
Odrodzenie tom 2: Życie ma sens
Scenariusz: Tim Seeley
Rysunki: Mike Norton
Tłumaczenie: Robert Ziębiński
Wydawca oryginału: Image Comics
ISBN 13: 9788381103336
Format: 170x260mm
Oprawa: miękka
Liczba stron: 144
druk: kolor
Data wydania: 01.2018
Cena: 42 zł
Recenzowała: M. Chudziak (Blue Bird)
Tekst pierwotnie opublikowany na #niespie.com