Jestem prostą kobietą. Widzę, że Mike Mignola przyłożył rękę do jakiejś paranormalnej historii, to chcę ją poznać. Kiedy zaczęłam czytać Nasze potyczki ze złem, miałam dziwne wrażenie, że już kiedyś byłam w tym uniwersum. Postaci zdawały się znajome, chociaż nie przywoływały żadnej konkretnej historii. Zaintrygowana zajrzałam na tył okładki i okazało się, że pajęczy zmysł mnie nie zawiódł. Wracamy do świata z komiksu Pan Higgins wraca do domu.
Fabuła przedstawiona w poprzednim tomie wydawała mi się za krótka. Tym razem na podobnej liczbie stron zaprezentowano aż 3 osobne historie. Każda skupia się na polowaniu na potwory przez dwóch łowców. Są to postaci tak napisane, że nie posiadają żadnych cech poza byciem dzielnymi detektywami tropiącymi stwory wszelakie. We wszystkich historiach są jednak bardziej obserwatorami, niż uczestnikami fabuły. Paranormalne sprawy przedstawione w tomie rozwiązują się… same. Jeżeli usunęlibyśmy protagonistów z opowieści, to potoczyłaby się ona dokładnie tak samo. Nie wiem, czy kiedykolwiek widziałam bardziej bezużytecznych głównych bohaterów.
Ale kto właściwie odpowiada za ten komiks?
Mike Mignola nie jest tym razem scenarzystą, a za scenariusz odpowiada… rysownik. Dlaczego w takim razie nazwisko pierwszego z twórców jest na oprawie albumu, skoro (poza okładką) nic w nim nie robił? Jak dowiadujemy się z tytułowej strony, bo komiks „wykorzystuje postaci stworzone przez Mike’a Mignolę”. Doklejenie nazwiska znanego autora do kontynuacji, do której się nie przyczynił to dość tani chwyt. Nie mam tutaj żadnych pretensji do wydawcy z Polski, który po prostu przetłumaczył komiks od Dark Horse i wydał go tak samo, jak ukazał się on w Stanach. To oryginalny publikator zdecydował się na taką zmyłkę. Wiele zagranicznych i rodzimych sklepów wpisuje Mignolę, jako scenarzystę Naszych potyczek ze złem, co nie jest prawdą.
Omawiany album cierpi na podobną przypadłość, co część pierwsza – losy głównych bohaterów zupełnie mnie nie obchodziły. Wspominając o tych postaciach aż dwukrotnie w tej recenzji poświęciłam im więcej uwagi, niż scenarzysta. Jeżeli chodzi o fabułę, to jest ona lepsza niż w Pan Higgins wraca do domu. Wszystkie trzy historie mają jakąś niewiadomą, coś, czego sama się nie domyśliłam po 2 stronach, co jest niewątpliwie zaletą. Zmiana scenarzysty wyszła więc uniwersum na dobre! Nadal jednak nie jest to album, do którego kiedykolwiek wrócę. Ot, krótkie czytadełko na 15 minut czekania u lekarza na wizytę.
Nasze potyczki ze złem
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Ilustracje i SCENARIUSZ: Warwick Johnson-Cadwell (NIE MIGNOLA)
Liczba stron: 88
Format: 170 × 260 mm
Oprawa: twarda
Cena okładkowa: 44,90 zł
Recenzowała: M. Chudziak (Blue Bird)