Damian Wayne już jako dziecko musiał dokonać trudnego wyboru. Przyjąć dziedzictwo po swoim dziadku – zabójcy stojącym na czele Ligi Asasynów, czy może pójść w ślady ojca, superbohatera i największego detektywa na świecie. Chociaż opowiedział się po stronie dobra, to będzie musiał ponieść konsekwencje tego wyboru. Organizacje terrorystyczne nie zapominają o swoich niedoszłych dziedzicach.
Tom zaczyna się od dość niekonwencjonalnego zebrania zespołu Nastoletnich Tytanów przez Robina. Chłopak potrzebuje drużyny, ponieważ tylko współpracując, młodzi herosi mają szansę przeżyć starcie z członkami szkoły zabójców prowadzonej przez Ra’s Al-Ghula. Jednak czytając między wierszami łatwo zorientować się, że nie jest to jedyny powód, dla którego Damian postanowił odtworzyć Nastoletnich Tytanów. Robin pomimo tego, że z wyższością traktuje wszystkich ludzi oraz kosmitów, mając się za lepszego od innych, bardzo chciałby mieć przyjaciół. Oczywiście nadal trudno mu otworzyć się przed rówieśnikami i nie zachowywać jak socjopata dłużej niż 5 minut, ale momenty, w których mu się to udaje, pokazują chłopaka w innym, korzystnym świetle. Zazwyczaj wredny i arogancki, jest jednak dzieckiem i jak każdy w tym wieku ma potrzeby typowego nastolatka. Z jednej strony przykro mu, że ojciec nie znalazł dla niego czasu w dniu urodzin (wstydź się Batmanie!), z drugiej pragnie nieco niezależności od Nietoperza, a własny zespół jest tego przejawem.
Przez tom przewijają się prace aż trójki rysowników. Pierwsze dwa zeszyty stworzył Jonboy Meyers, następnie jeden Diógonjes Nevew, a ostatnie trzy Khoi Pham. Ciągłe zmiany sposobu ilustrowania potrafią zdenerwować podczas lektury. Dodatkowo na samym początku albumu dookoła postaci rysowana jest kolorowa obwódka w celu znanym jedynie Meyersowi. Z kolei ostatni ze wspomnianych rysowników ma niesamowitą umiejętność masakrowania bohaterom twarzy. Rysując dzieci, robi to niczym renesansowy artysta i tworzy coś, czemu lepiej się za długo nie przyglądać.
Damian wie lepiej to bardzo przyjemny, lekki komiks opowiadający o nastolatkach, przyjaźni i walce ze złem, jak przystało na album sygnowany znaczkiem DC. Robin to pozornie postać, którą trudno jest polubić. Dopiero wczytując się w jego perypetie mamy okazję lepiej poznać tego bohatera, wydarzenia, które go ukształtowały, lęki i nadzieje. Jest przecież dzieciakiem i chciałby zostać zaakceptowany przez innych nastoletnich herosów, ale trochę wstydzi się przyznać, że jego dziadek stoi na czele groźnej organizacji terrorystycznej. Często też przesadza z wywyższaniem się, na przykład twierdząc, że jest Batmanem. Osiąga tym skutek odwrotny od zamierzonego, gdyż nie wywołuje u swoich rozmówców szacunku, ale salwę śmiechu. Pierwszy tom Nastoletnich Tytanów to okazja, aby polubić krnąbrnego Robina. Chociaż akcja gna na łeb na szyję, a bohaterowie zdecydowanie zbyt szybko zostają przyjaciółmi pomimo braku znajomości imion swoich matek, to jednak jest to przyjemna lektura, nie tylko dla młodszych czytelników.
Nastoletni Tytani tom 1: Damian wie lepiej
Scenariusz: Benjamin Percy
Rysunki: Khoi Pham, Honboy Meyers, Diogenes Neves
Tłumaczenie: Marek Starosta
Wydawca: Egmont
Data polskiego wydania: 07.11.2017 r.
Wydawca oryginału: DC Comics
Objętość: 156 stron
Format 165×255 mm
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Papier: kredowy
Druk: kolorowy
Cena okładkowa: 39,99 zł
Recenzowała: M. Chudziak (Blue Bird)
Tekst pierwotnie opublikowany na #niespie.com