Superbohaterowie widują naprawdę paskudne rzeczy. Morderstwa, poszatkowane zwłoki, potwory i porwania to codzienność każdego herosa. Aby wykonywać taką „pracę” dobrze być odrobinę szalonym. Poza tym nie podejrzewam, aby ktoś z wszystkimi klepkami na swoim miejscu zajmował się bieganiem po nocy w masce i taplaniu w krwi przestępców. I tu właśnie wkracza Moon Knight – bohater o kilku osobowościach, rozmawiający z pradawnym egipskim bogiem.
Heros z księżycem na czole wraca do miasta po dłuższej nieobecności. Musiał ustalić, czy rzeczywiście jest szalony, czy „jedynie” złączył się ze świadomością Khonshu. Nowy Jork przywita Moon Knighta serią brutalnych morderstw. Poza tym czeka go starcie z gangiem duchów, czy nowym Czarnym Widmem. Przeważnie ubrany w biały garnitur, będzie walczył z najgroźniejszymi oprychami. Nie mając żadnego sojusznika, czy przyjaciela Moon Knight jest zdany tylko na siebie, ale także nie sposób go zranić. Jego biała sylwetka odcinająca się od nocnego nieba nie wróży nic dobrego ludziom łamiącym prawo.
Album składa się z sześciu zeszytów, a każdy z nich jest zamkniętą całością. Zabieg ten jest rzadki we współczesnym komiksie superbohaterskim, gdzie od dawna wiodą prym sztucznie rozwleczone historie. Ze świecą można szukać komiksów, w których scenarzysta jest w stanie zawrzeć całą fabułę w zaledwie 20 stronach (do głowy przychodzi mi jedynie Jonah Hex). Warren Ellis nie tylko opanował tę sztukę, ale uprawia ją z niebywałą gracją. Każdy zeszyt ma w sobie coś wyjątkowego, co nie pozwala oderwać się od lektury. Jednocześnie każda kolejna historia pozwala lepiej poznać tytułowego bohatera. Czytelnik obserwuje, jak świetnym jest wojownikiem, jak pokonuje kolejnych oprychów, niezatrzymany na dłużej przez żadnego z nich. Nie jest jednak jedynie maszyną do bicia ludzi. W chwilach, gdy emocjonalnie reaguje na krzywdę słabszych, nieco odsłania własne uczucia. Może i jest bezwzględny, ale za tą postawą kryją się szlachetna pobudki.
Za rysunki w tomie odpowiada Declan Shalvey. Świetnie oddaje on mowę ciała postaci, więc nawet nieme strony czy kadry śledziłam z zaciekawieniem. Najbardziej jednak w pamięć zapadł mi zeszyt zatytułowany Sen. Bardzo psychodeliczny świat snu, który badał główny bohater, to coś, od czego nie sposób oderwać wzroku. Latający ludzie, rosnące wszędzie grzyby i jaskrawe kolory sprawiają razem niesamowite wrażenie. Pozostaje żałować, że historia ta nie została rozciągnięta na więcej stron.
Z martwych to pozycja, którą polecam wszystkim komiksiarzom. Wciągająca fabuła, niezwykły bohater i ładne rysunki tworzą razem coś niesamowitego. Warto tu także odnotować, że komiks ma bardzo atrakcyjną cenę, więc nie widzę powodu, by po niego nie sięgnąć. Nawet jeżeli nigdy nie słyszeliście o Moon Knighcie albo zupełnie was on nie obchodzi, to i tak proponuję zapoznać się z tomem Warrena Ellisa. Kto wie, może ten marvelowy Batman podbije wasze serce?
Recenzja drugiego tomu Moon Knighta>>>>
Moon Knight tom 1: Z martwych
Numer tomu: 1
Scenariusz: Warren Ellis
Rysunki: Declan Shalvey
Przekład: Kamil Śmiałkowski
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 132
Format: 167 x 255
Sugerowana cena detaliczna: 40,00 zł
ISBN: 978-83-281-2791-3
Data ukazania się: styczeń 2018
Recenzowała: M. Chudziak (Blue Bird)
Tekst pierwotnie opublikowany na #niespie.com