O ile ostatnich 20 lat nie spędziliście w jaskini z nietoperzami, to zapewne kojarzycie Power Rangers. Gdzieś w okolicach podstawówki oglądałam wszystko, co emitowano z grupą kolorowych herosów. Znałam na pamięć ich imiona, kolor stroju każdego bohatera, nazwy zordów… Co prawda zawsze dziwiło mnie, czemu podczas walki postaci tak mocno gestykulują i jakim cudem wygrywają starcie ograniczonym ruchowo i niezgrabnym robotem. Większość informacji wyparowała mi z głowy, a wiele powróciło, jak tylko zagłębiłam się w komiks. Jak po latach wyglądał mój powrót do uniwersum Power Rangers?
Pierwszym pozytywnym zaskoczeniem był brak tłumaczenia historii powstania zespołu. Pomimo że na okładce widnieją słowa „Rok Pierwszy”, to nie dostajemy osobnych historii każdego z nastolatków, które to spotkają się w jednym punkcie. Nie dowiemy się, jak postaci zostały zwerbowane do walki ze złem i jak zaczynały uczyć się korzystać ze swoich nadludzkich zdolności. Na samym początku albumu dowiadujemy się, że Power Rangers działają już jakiś czas, a dopiero niedawno dołączył do nich Tommy, czyli Zielony Ranger. Kiedyś kontrolowany przez siły zła, po wyzwoleniu się spod wpływu głównej antagonistki – Rity, przyłączył się do zespołu, z którym niedawno walczył.
Fabuła skupia się dookoła nowego członka paczki
Tommy nie czuje się dostatecznie dobry, aby być częścią drużyny. Swoją niepewność maskuje za pomocą agresji. Coraz częściej wchodzi w konflikt z Czerwonym Rangerem będącym dowódcą Power Rangers. W dostosowaniu się do nowej sytuacji nie pomaga mu także fakt, że dużo osób zastanawia się, czy Rangers dobrze zrobili, przyjmując w swoje szeregi niedawnego wroga. Nawet wewnątrz samego zespołu jego członkowie coraz częściej zadają sobie to pytanie.
Ale poza interakcjami nastolatków w komiksie nie mogło zabraknąć walk z olbrzymimi potworami czy kitowcami. Uspokajam: w komiksie nie uświadczycie dziwnej gestykulacji przed każdym przeprowadzonym atakiem. Postaci nie machają rękami w niezrozumiały sposób, kiedy coś do siebie mówią w kostiumach. Tej części serialu nie przeniesiono na karty albumu, co mnie bardzo ucieszyło. Wersja komiksowa jest przez to dużo poważniejsza i kolejne strony czyta się z przyjemnością.
Za większość rysunków w albumie odpowiadał Hendry Prasetya, którego prace świetnie sprawdzają się podczas dynamicznych scen walki. Trochę gorzej wyglądają podczas rozmów nastolatków. Rysy twarzy postaci są bardzo schematyczne, więc czasami nie oddają emocji zbyt dobrze. Na osobną pochwałę zasługuję Matt Herms – kolorysta. Cały komiks kipi od mocnych barw i przypomina mi tym to, co widziałam kiedyś w serialu.
Nie spodziewałam się, że czytając Power Rangers, będę się tak dobrze bawić. Podobały mi się interakcje pomiędzy bohaterami, konflikt w ich drużynie, a także przebiegły plan uknuty przez Ritę. Brak wprowadzenia w zespół zupełnie mi nie przeszkadzał, bo ze zdumieniem odkryłam, jak wiele pamiętam z serialu. Czytanie tego na papierze byłoby dla mnie zupełnie niepotrzebne. Nie wiem, jak komiks odebrałaby osoba, która nigdy z Power Rangers nie miała styczności. Jeżeli wy do takich należycie koniecznie dajcie znać w komentarzu, o waszych odczuciach.
Zobacz recenzję Mighty Morphin Power Rangers. Rok drugi.
Mighty Morphin Power Rangers. Rok pierwszy
Scenariusz: Kyle Higgins, Steve Orlando, Mairghread Scott
Rysunki: Daniel Bayliss, Corin Howell, Jonathan Lam, Hendry Prasetya, Thony Silas
Przekład: Zofia Sawicka
Oprawa: twarda
Liczba stron: 348
Format: 170 x 260 mm
Sugerowana cena detaliczna: 99,99 zł
Recenzowała: M. Chudziak (Blue Bird)