Kraina Ruin to miejsce niezwykłe. Wszędzie porozrzucane skarby, tylko czekające na śmiałków gotowych po nie sięgnąć. Bycie wędrownym poszukiwaczem przygód może być bardzo niebezpiecznym, ale również opłacalnym zajęciem. Najpilniej strzeżone artefakty, to te najcenniejsze, a tylko takich warto wypatrywać. Czyż nie warto narażać karku dla góry złotych monet i dostatniego życia?
Reks to uroczy zwierzak będący skrzyżowaniem kota i lisa. Niech jednak nie zwiedzie was jego wygląd! Bohater to doświadczony poszukiwacz skarbów i wojownik. Niewiele jest go w stanie zaskoczyć i zawsze z dziarską miną rzuca się do walki. Kompan Reksa – prosiaczek Pogo, to całkowite przeciwieństwo koto-liska. Tchórzliwy i niezdarny często staje się przyczyną problemów. Czy Reks z balastem u nogi, którym niewątpliwie jest Pogo, da radę odszukać jakiś godny uwagi i złota artefakt?
Na szczęście bohaterowie mają dużo szczęścia, bo w ich posiadanie wpada mapa dawno zaginionego skarbu. Wyprawa po bogactwo nie może jednak udać się tak małej drużynie. Reks postanawia powiększyć grupę i wraz z waleczną łuczniczką udać się na wyspę o kształcie czaszki. Tam właśnie pewien pirat ukrył nagromadzone za życia bogactwo. Niestety o mapie dowiaduje się bezwzględny Fargus, który sam chętnie położy łapy na złocie.
Nie chodzi o cel podróży, ale o samą drogę
Wokół tak prostego zagadnienia, jakim jest szukanie skarbu, scenarzyście udało się zbudować bardzo dużo wydarzeń. Walka, czary, porwania i ucieczki – wszystko to znajdziecie w Krainie Ruin. W skromnym albumie liczącym zaledwie pięć zeszytów ilość akcji jest powalająca. Droga, jaką Reks musi przejść, wydaje się niemożliwie wręcz długa. Jednocześnie ilość wydarzeń nie przeszkadza w odbiorze. Nie czułam się zmęczona, czy przytłoczona – całość to bardzo zgrabnie napisane wesołe przygody grupki przyjaciół.
To za co jednak zapamiętam komiks to fenomenalna oprawa graficzna. Wspominałam już wcześniej, że bohaterowie wyglądają uroczo. W większości są bajkowymi zwierzątkami, odstępstwem od tego polanego cukrem wizerunku są czarne charaktery. Wielki, złowieszczo uśmiechający się wilk na pierwszy rzut oka zwiastuje problemy. Warstwa graficzna jest bardzo cartoonowa, kolorowa, przywodzi mi na myśl animacje skierowane do młodszego odbiorcy.
I w tym tkwi największa siła, ale również i słabość komiksu. Kraina Ruin to pozycja świetnie nadająca się dla dziecka, ale niekoniecznie porywająca dorosłego. Istnieje sporo tytułów, które mają na okładce informację „6+”, ale jednak mają drugie dno. Dowcipy, które rozbawią osobę dorosłą, a dziecko nawet ich nie zauważy. Niestety to nie jest jeden z tych albumów. Opowieść o sympatycznych zwierzątkach raczej podaruję mojej chrześniaczce, kiedy ta zacznie uczyć się czytać, niż sama kiedykolwiek do niej wrócę.
Kraina Ruin: Oko za Oko
Scenariusz: Derek Laufman
Rysunki: Derek Laufman
Tłumaczenie: Marceli Szpak
Liczba stron: 144
Format: 170×260 mm
Oprawa: miękka
Druk: kolor
Cena okładkowa: 55 zł.
Recenzowała: M. Chudziak (Blue Bird)