W zeszłym roku po raz pierwszy odwiedziłam Atlas Arenę w Łodzi. Zachwycona 25. Międzynarodowym Festiwalem Komiksu i Gier zarezerwowałam sobie w kalendarzu 2 dni na kolejną, dwudziestą szóstą edycję. Jak mogłabym lepiej rozpocząć ten rok akademicki?
Pielgrzymujących do Atlas Areny tradycyjne przywitały kolejki – nieodłączny element prawie każdego konwentu. Połowa konwentowych znajomości powstaje w ogonkach do kas. Trzeba jednak przyznać, że czas oczekiwania nie był zbyt długi, co zapewniał podział na różne kolejki: dla tych co bilet już zakupili i tych, którzy muszą to dopiero zrobić. Niestety podział ten nie był wyraźnie zaznaczony i niekiedy ktoś musiał maszerować do innego ogonka, bo dopiero przy drzwiach orientował się, że nie stoi tam gdzie powinien. Może warto następnym razem zadbać o wyraźne opisanie miejsca oczekiwania?
Co witało nas kiedy już przedarliśmy się do środka? Oczywiście wystawcy z ofertą komiksowo-pluszakowo-przypinkowo-KAŻDĄ. U kilku z nich zostawiłam troszkę pieniędzy i nagle okazało się, iż prawie nie mam na bilet powrotny, zupełnie nie rozumiem jak mogło do tego dojść. Tradycyjne konwentowe zniżki kusiły najbardziej oszczędnych poznaniaków do których się zaliczam. Dodatkową atrakcją byli twórcy komiksowi podpisujący swoje dzieła na stoiskach, zapewniając połączenie zakupów i zdobywania autografów.
Pozostając przy autografach: w końcu zmieniono formułę zdobywania podpisów. System numerkowy nadal obowiązywał, ale twórcy siedzieli w specjalnie wydzielonym miejscu, a wstępu do nich pilnowała obsługa. Eliminowało to przepychanki przed stolikami oraz zapewniło więcej miejsca na płycie głównej, gdyż na swoją kolej można było czekać na trybunach. W tym roku Łódź zaszczycili tacy twórcy jak: Simon Bisley, Alan Grant, Grzegorz Rosiński czy Peter Snejbjerg.
Nieodłącznym elementem każdego konwentu są oczywiście prelekcje. Rozległa tematyka sprawiała, że każdy mógł znaleźć coś dla siebie. Fani Star Wars, Batmana czy Dragon Balla mieli możliwość posłuchania o swoich ulubionych bohaterach. Niestety nie wszystkie sale były przygotowane na przyjęcie tłumu słuchaczy – zaduch i wysoka temperatura skutecznie zniechęciły część publiczności, zmuszając do wcześniejszego opuszczenia panelu.
Na koniec pozostawiłam sobie najlepszą część imprezy – cosplayerów. Ku mojemu zaskoczeniu nie było za dużo przebranych osób, dlatego tych którzy się zjawili wyjątkowo skrupulatnie obfotografowałam. Patrzcie i podziwiajcie:
Po wszystkie moje foty zapraszam tutaj >>>>>>>
Drugi raz odwiedziłam Łódź i już wiem, ze za rok zrobię to po raz trzeci. Atmosfera wesołego pikniku, miejsca gdzie mogę ubrać bat-koszulkę i nie wyglądać dziwnie bardzo przypadła mi do gustu. Duszą konwentu nie są panele czy atrakcje tylko ludzie, którzy je odwiedzają. Ludzie z którymi można podyskutować nad wyższością Batmobilu z filmów Burtona nad tym z Mrocznego Rycerza Nolana. Środowisko komiksowe w Polsce jest jednym z najbardziej otwartych i przyjaznych – jeśli jeszcze tego nie doświadczyliście, to zdecydowanie macie co nadrabiać. 😉
Tekst i zdjęcia: Małgorzata Chudziak (Blue Bird) Na obrazku wyróżniającym: Kasia, Monika i Justyna <lajkacie ich fp!>
Tekst pierwotnie opublikowany na #niespie.com