Przyszłość świata, w którym mieszkają superbohaterowie, rzadko bywa kolorowa. Planety nie można ocalić raz na zawsze, a nowe zagrożenia wyrastają niczym kryptonit po deszczu meteorytów. Najczęściej w życiu herosa przychodzi zwątpienie, kiedy widzi, że ludzkość dąży do samozagłady i nie da się temu zapobiec. A co jeżeli nadzieję na lepsze jutro traci ktoś, kto jest jej uosobieniem?
Dawni herosi przeminęli, a w ich miejsce pojawiło się zupełnie nowe pokolenie superbohaterów. Nieznośne, nietroszczące się o życie niewinnych – zainteresowane jedynie imprezami i okazjonalnymi bijatykami z podobnymi sobie. Peleryny i maski nie budzą już zaufania, a lęk przed tym, co ich obecność może przynieść. Napięcie pomiędzy superbohaterami a zwykłymi ludźmi rośnie. Kiedy na skutek nieodpowiedzialnych działań herosów cały stan zostaje wyjałowiony promieniowanie radioaktywnym, to czas najwyższy na zdecydowane działanie. Czy powrót starej gwardii pomoże zmienić tę nową?
Kingdom Come to opowieść o konflikcie pokoleń
Pod tym wyświechtanym tematem jest jednak coś innego, niż stwierdzenie, że kiedyś był czasy, a teraz nie ma. Superman i Wonder Woman mają dobre intencje i chcą pomóc, ale jednocześnie ich poglądy i działania mocno się radykalizują. Wydaje się, że jedyny sposób, aby naprawić świat, to nagiąć go do swojej woli. Nie ma dialogu, czy próby zrozumienia – wszystko jest zero jedynkowe – jesteś z nami, albo przeciwko nam. Takie podejście prowadzi do eskalacji i pogłębienia przepaści pomiędzy dwoma grupami superbohaterów. A temu wszystkiemu przygląda się coraz bardziej przerażona ludzkość.
(czy ja jeszcze recenzuję komiks, czy już Polskę?)
Pisząc o tym albumie, nie mogę nie wspomnieć o warstwie graficznej. Można ją podsumować dwoma słowami: Alex Ross. Jego malunki zachwycają detalami. Dawni herosi wyglądają majestatycznie, niczym chodzące pomniki, co perfekcyjnie wpisuje się w fabułę. Do tego na stronach komiksów poukrywano wiele smaczków, które mogą umknąć przy pierwszym czytaniu. W tle pojawiają się postaci, czy przedmioty, które każdy fan DC pozna. Sztuką jest zauważenie, że na malutkim monitorze będącym odległym tłem widać Bat-Mite’a. Bardzo pomaga w tym część z dodatkami, gdzie rozpisano, jacy bohaterowie pojawiają się w komiksie na jakiej stronie, a także jakie symbole i nawiązania możemy znaleźć. Sporą część wyłapałam, ale niestety nie wszystko.
Czy polecam zakup Kingdom Come? Dla samych rysunków warto, bo niestety mało jest historii w pełni ilustrowanych przez Alexa Rossa. Fabuła jest na przyzwoitym poziomie, chociaż nie bez kilku zgrzytów. Boli mnie niezmiennie, jak bardzo zmarnowano postać Kapitana Marvela, a także, jak późno Superman zorientował się, że obrany kierunek działań nie jest najlepszym. Na szczęście całość ratuje Batman mający plan w planie i gotowy na szybką roszadę w każdym momencie. Czasem dobrze mieć kontrolującego wszystko kolegę czarnowidza!
Kingdom Come
Scenarzysta: Mark Waid
Ilustrator: Alex Ross
Tłumacz: Maciej Drewnowski, Tomasz Sidorkiewicz
Typ oprawy: twarda z obwolutą
Liczba stron: 360
Wymiary: 18.0×27.5cm
Cena okładkowa: 119,99 zł
Recenzowała: M. Chudziak (Blue Bird)