Jedna z najbardziej wyczekiwanych reedycji trafiła do księgarń. Pierwszy tom kultowej historii Gartha Ennisa i Steve’a Dillona doczekał się wydania w twardej oprawie. Czy jednak rzeczywiście jest to komiks aż tak wybitny?
Jesse Custer jest kaznodzieją w małym miasteczku, mężczyzna ma dość swojej pracy, a przede wszystkim swoich wiernych. Wskutek pewnych zawirowań w niebie otrzymuje niezwykłą moc, może nawet dorównującą boskiej. Postanawia ją wykorzystać, aby odnaleźć Boga i zmusić go do wyjaśnienia, dlaczego opuścił ludzkość, którą stworzył. Działania i zdolności kaznodziei nie przechodzą bez echa – siły pochodzące z Nieba i Ziemi, a nawet sam Stworzyciel będą próbować go powstrzymać. Custera w trudnej misji wspierać będzie była dziewczyna Tulip oraz nowo poznany przyjaciel Cassidy – postać żywcem wyciągnięta z horroru.
Każdy z wymienionych bohaterów ma swoje tajemnice, cechy pozytywne i bardzo negatywne. Te pełnokrwiste, trójwymiarowe postaci nie dzielą się łatwo swoimi sekretami – na rozwiązania pewnych wątków jeszcze trochę zaczekamy. Jednak nie tylko bohaterowie sprawiają, że od komiksu nie można łatwo się oderwać, ale także umiejętnie poprowadzona fabuła, która jest nie tylko ciekawa, lecz też wyważona. Są momenty, kiedy postaci siadają i rozmawiają, ale i takie, gdzie ktoś z bronią rozwala duży oddział policji. Przeplatanie się spokojnych ujęć z czystą jatką sprawia, że żaden z tych motywów się nie dłuży.
Garth Ennis robi to, do czego przyzwyczaił czytelników – szokuje. Bluzgi w ustach kaznodziei to jedynie początek. Scenarzysta ukazuje śmierć, tortury i perwersje seksualne. Bóg w tym tomie pojawia się zaledwie na chwilę, ale przedstawiony jest niezbyt sympatycznie, jako ktoś, kto zwyczajnie nie chce wziąć odpowiedzialność za swe owieczki. Wymaga miłości, sam nie będąc skory do dzielenia się tym uczuciem. Szokowanie przez ukazywanie aspektów wiary w bardzo krzywym zwierciadle, z jednej strony czyni komiks odważnym czy nawet bluźnierczym, ale z drugiej sprawia, że nie jest to pozycja dla każdego. Z łatwością mogę sobie wyobrazić, że Kaznodzieja rani czyjeś uczucia religijne.
Cały tom rysowany jest przez Steve’a Dillona (dodanie „świętej pamięci” w recenzji tego komiksu wydaje się niestosowne). Jego oprawa graficzna perfekcyjnie współgra z historią, jednak to, co budzi mój największy podziw to umiejętność oddawania emocji postaci. W całym tomie jest bardzo dużo zbliżeń na twarze – zmarszczenie brwi, zmrużenie oczu czy zaciśnięcie ust, wszystko to pozwala w kilka sekund zrozumieć, co właśnie przeżywa bohater, nawet bez czytania dymków.
Kończąc rozważania na temat tego komiksu, nie można nie zauważyć różnic pomiędzy dwoma wydaniami. To nowe nie tylko jest w twardej oprawie, ale co ważniejsze zbiera dwa tomy w jeden. Dzięki temu zajmie mniej miejsca na półce, a czytanie większej ilości naraz to przyjemność. Dodatkowo polecam uwadze Galerię Kaznodziei znajdującą się na końcu komiksu, gdzie są prace różnych rysowników. Zaintrygował mnie rysunek Jima Lee, bo prawdopodobnie pierwszy raz w karierze narysował on brzydkich ludzi.
Kaznodzieja tom 1
Scenariusz: Garth Ennis
Rysunki: Steve Dillon
Wydawca: Egmont
Przekład: Maciej Drewnowski
Oprawa: twarda
Objętość: 348 stron
Format: 170×260
Papier: kreda
Druk: kolor
ISBN: 978-83-281-1997-0
Cena: 89,99 zł
Recenzowała: M. Chudziak (Blue Bird)
Tekst pierwotnie opublikowany na #niespie.com