Tommy z każdym kolejnym tomem traci coraz więcej: kompanów, przyjaciół, rodzinę… Wszyscy chętnie oddają życie za niesfornego zabójcę, a ten ma wyrzuty sumienia, że temu nie zapobiegł. Z drugiej strony: nadal jest lekkomyślnym zabójcą do wynajęcia. Jak Ennis pożenił mrok w duszy (anty)herosa z jego złotym sercem? Zapraszam do recenzji!
Komiks początkowo nie zapowiada się na najpoważniejszą część cyklu. Pierwsza historia uderza w nas absurdalnym i wulgarnym humorem (no, chyba że nie uważacie wyciąganie przedmiotów z odbytu za takowe). Ale niech Was to nie zwiedzie! Później zaczyna się właściwa część tomu. Tommy, jak na rycerza z pistoletem przystało, będzie musiał ochronić samotną kobietę przed potężną rządową agencją. Dawni i nowi wrogowie Hitmana mają swoje powody, by go nienawidzić i wspólnie spróbują pozbyć się problematycznego mordercy.
Nigdy nie było trudniej…
Dawniej Tommy mógł liczyć na cały szwadron płatnych zabójców dołączających do każdej strzelaniny w sąsiedztwie. Teraz został mu jeden kumpel i kobieta, której nie do końca można ufać. To trochę mało by mierzyć się z kimś mającym prywatną armię i niemal nieograniczone środki. Nie, żeby to powstrzymało naszych bohaterów.
Ennis jest dość specyficznym scenarzystą lubiącym pomiędzy czarny humor i groteskę wrzucić trochę gadania o honorze i przyjaźni. Muszę przyznać, że w przeszłości mi to imponowało (ostatecznie przeczytałam Kaznodzieję z 3 razy), ale tym razem poczułam się zmęczona wzniosłymi myślami głównego bohatera. Hitman był dla mnie serią, w której powinno być więcej szaleńców niż złotoustych rycerzy. Mam wrażenie, że w finałowej historii Ennisa trochę za bardzo poniosło z pompatycznością.
Zdecydowanie więcej frajdy dała mi opowieść o spotkaniu Hitmana z całą JLA. Ostatecznie Tommy spotkał kiedyś już Supermana – teraz miał szansę poznać całą Ligę. Świat śmiertelnika żyjącego z zabijania i starającego się dokonywać dobrych wyborów. Starł się z niemal boskimi herosami, dla których wszystko jest czarno-białe. Czytając, nie sposób nie zauważyć obłudy bohaterów, tego, że prosta zero jedynkowa moralność nie działa w prawdziwym świecie. Dużo lepiej szło mi wczucie się w sytuację płatnego mordercy niż superbohatera.
Hitman tom 5 to nadal dobra rozrywka, chociaż zbyt obficie dzieląca się z czytelnikiem wzniosłymi myślami. Już za pierwszym razem zrozumiałam, że ochrona bezbronnej ciężarnej kobiety to słuszna rzecz. Tommy nie musiał mi o tym przypominać co 50 stron. Pokuszę się nawet o stwierdzenie, że w ogóle nie musiał o tym mówić, bo to dość oczywista sprawa. Słabszy finał serii nie sprawi jednak, że zmienię zdanie o całości. Hitman to przede wszystkim kipiąca przemoc i absurdalne pomysły, które jednak trzymają się kupy. A bajdurzenie o męskim honorze muszę scenarzyście wybaczyć.
Hitman tom 5
Scenarzysta: Garth Ennis
Ilustrator: John McCrea
Tłumacz: Marek Starosta
Typ oprawy: twarda
Liczba stron: 396
Wymiary: 17.0×26.0cm
Cena okładkowa: 119,99 zł
Recenzowała: M. Chudziak (Blue Bird)