Mike Mignola i John Byrne. Właściwie tyle powinno wystarczyć, żeby przekonać czytelnika, by ten sięgnął choćby po jeden tom Hellboya. Ja jednak dość długo opierałam się, aby wejść w komiksowy świat bohatera z piekła rodem, dodatkowo odstraszała mnie niedostępność części albumów. Nowe wydanie sprawiło, że jednak postanowiłam sprawdzić serię. Czy było warto?
W tomie znajdują się aż dwie historie, pierwszą z nich jest Nasienie zniszczenia. Dostajemy krótki wstęp wyjaśniający nieco pochodzenie tytułowego bohatera, a później zostajemy wrzuceni w śledztwo prowadzone przez BBPO wiele lat później. Sprawa dotyczy niedawnej wyprawy przybranego ojca Hellboya, która skończyła się dla mężczyzny tragicznie. Trop prowadzi do starego dworu, nad którym ciąży klątwa. Dodajmy do tego humanoidalne żabo-potwory, czarownika i dziwne pragnienie wykonani misji przodka, które niszczy kolejne pokolenia pewnej rodziny. Sam zespół Hellboya, badący sprawę, także jest dość interesujący, wchodzi bowiem w jego skład piromanka oraz przypominający rybę mężczyzna, którego przeszłość jest niejasna. Druga historia Obudzić diabła wydaje się nieco mniej mroczna, chociaż opowiada o wampirach, a także pewnej bogini z mitologii greckiej (i oczywiście nie chodzi o Afrodytę czy Atenę). Na peryferiach tej opowieści czają się świetnie zakonserwowani naziści, którzy w czasach II wojny światowej zajmowali się okultyzmem.
Obie historie mają swój specyficzny klimat, jednak to pierwszą wskazałabym jako nieco lepszą. To za jej scenariusz odpowiadał John Byrne, którego umiejętność tworzenia zajmujących opowieści jest niemal legendarna. Obudzić diabła jest z kolei dziełem Mignoli – zarówno rysunkowo, jak fabularnie i chociaż zaklasyfikowałam ją jako słabszą, to różnica jest niewielka. Obie są porządnymi czytadłami, jednak nie czuję, że kładą podwaliny pod całe uniwersum. Z jednej strony mam wrażenie, że spokojnie mogłabym zaprzestać czytanie serii w tym momencie, bo nie zaskakuje ona żadnym cliffhangerem czy zagadką, przez którą nie mogłabym spać w nocy. Jednak z drugiej strony była to na tyle przyjemna lektura, że chętnie poczytam o kolejnych przygodach czerwonoskórego diabła.
Sprawdź recenzję drugiego tomu Hellboya>>>>
Rysunki Mignoli lubi się albo nie, gdyż są bardzo specyficzne, ale jedno trzeba im oddać: świetnie pasują do opowieści o zjawiskach paranormalnych i paskudnych potworach. Ciemne plansze, kanciaste twarze bohaterów i umiejętność zatrzymania ruchu w rysunku to znaki rozpoznawcze tego twórcy. Odrealnienie wyglądu postaci potęguje wrażenie pewnej baśniowości, jednak nie w potocznym tego słowa znaczeniu, a bardziej pierwotnym. Kiedyś opowieści były dużo mroczniejsze, a znane bajki dość makabryczne (warto wspomnieć, chociażby o wczesnej wersji Czerwonego Kapturka, w której wilk pokroił ciało babci na plastry i umieścił na półmisku).
Nowe wydanie komiksu jest świetną okazją do zapoznania się z postacią Hellboya. Muszę tu jednak odnotować, że na części stron pojawiają się białe kropki na czarnym tuszu. Mnie nie przeszkodziło to w lekturze, a nawet sprawdzałam z oryginałem, czy zabieg nie jest celowy, bo dziwnie pasował mi do całej stylistyki tomu. Niestety jest to jednak prawdopodobnie wina drukarni. Nie pozwoliłam jednak, aby taka drobnostka zakłóciła mi radość z lektury i mam nadzieję, że wam także nie przeszkodzi w sięgnięciu po album.
Hellboy – tom 1
Scenariusz: Mike Mignola, John Byrne
Rysunki: Mike Mignola
Przekład: Miłosz Brzeziński, Tomasz Sidorkiewicz
Wydawca: Egmont
Data publikacji: 08.11.17 r.
Oprawa: twarda
Papier: kreda
Druk: kolor
Objętość: 288 stron
Format: 170×260
Cena: 79,99 zł
Recenzowała: M. Chudziak (Blue Bird)
Tekst pierwotnie opublikowany na #niespie.com