John Constantine mierzy się z wieloma upiorami, ale mało które są tak straszne, jak ludzie. W poprzednim tomie bohater spotkał seryjnego mordercę i to wstrząsnęło nim bardziej niż jakikolwiek przybysz zza światów. Klasycznie już niesforny mag miał więcej szczęścia niż rozumu i udało mu się ujść z życiem z tej niebezpiecznej sytuacji. Czy jednak to koniec tej historii?
Zabójca ochrzczony przez media mianem Domatora, nie zostawia świadków. Musi więc wrócić po jedyną osobę, która mogłaby go rozpoznać. Constantine sprawnie porusza się pomiędzy paranormalnymi bytami, ale to zupełnie nowe zagrożenie. Morderca potrafiący pozbawić ofiarę życia w mgnieniu oka i czerpiący z tego sadystyczną przyjemność. Tu potrzeba rozwiązania pełnego brutalności i siły, a nie przebiegłości i sprytu. Jak daleko bohater jest gotowy się posunąć, aby ocalić swoją skórę?
Powrót na stare śmieci
Zapewne pamiętacie uroczą Mercury i jej mamę Marj? John ponownie wpełznie do ich przytulnego busa. Całkowicie zniszczony przez życie i szukający wytchnienia mężczyzna to jaskrawa wręcz oznaka kłopotów. Losem dobrodusznej Marj jest łatanie nerwów i sumienia Johna, a później patrzenie jak odchodzi on w znanym tylko sobie kierunku. Trudno dziwić się, że jej córka nie jest zachwycona widokiem starego przyjaciela. Wkrótce jednak sama spróbuje kogoś ocalić i może zrozumie, co kieruje jej rodzicielką.
Rysowników w albumie jest oczywiście ogrom, ale na osobne omówienie zasługuje Dave McKean. Bawi się on formą i kadrami, co chwilę zmieniając sposób rysowania. Jedna strona wygląda jak naszkicowana czarnym długopisem, kiedy na kolejnej bohater m na sobie kolorowy szlafrok przypominający wzorzysty materiał naklejony na planszę. Z prac McKeana bije niepokój i tajemniczość. Twarze bohaterów często są skryte w mroku, lub odwrócone od czytelnika – sami musimy domyśleć się szczegółów. Niestety te grafiki ilustrują to, co dzieje się w głowie głównego bohatera po zażyciu substancji psychoaktywnych. Oczywiście pasują do dziwnych wizji, ale w wątku tym nie brakuje majaczenia i ścian pseudo-głębokiego tekstu, więc warstwa fabularna nie zachwyca.
Hellblazer tom 3 to koniec runu Jamiego Delano. Jest to dobry kawałek komiksowej historii i John Constantine, którego dobrze się czyta. Ktoś, kto sięga po magię w ostateczności, a nie sypie asami z rękawa przy byle okazji. Jeżeli za używanie tajemnych mocy trzeba płacić cenę, to logicznym wydaje się, że korzysta się z nich, jak najmniej. Ten run przebija tylko interpretacja postaci od Gartha Ennisa. Nie można jednak odmówić Delano, że to on jako pierwszy pisał Hellblazera. Na podstawie tego co stworzył, postać była później wykorzystywana przez innych scenarzystów serii. Chociażby z tego powodu jest to pozycja obowiązkowa dla wszystkich fanów magicznej części DC.
Hellblazer tom 3
Scenarzysta: Jamie Delano
Ilustrator: Richard P. Rayner, Mike Hoffman, Mark Buckingham, Bryan Talbot, Ron Tiner, David Lloyd
Tłumacz: Jacek Żuławnik
Typ oprawy: twarda
Liczba stron: 488
Wymiary: 17.0×26.0cm
Data premiery: 13.07.2022
Cena okładkowa: 199,99 zł
Recenzowała: M. Chudziak (Blue Bird)