W pierwszym albumie Hellblazera od Gartha Ennisa Constantine musiał walczyć o życie. Bohater ścigał się z rakiem i usiłował wymyślić, jak przedłużyć swój czas na ziemskim padole. Nie byłby sobą, gdyby mu się nie udało. Niestety przy okazji wkurzył kilka osobistości z samego piekła, których lepiej nie irytować. Diabeł nie zapomni zniewagi i będzie chciał dokonać krwawej zemsty. John musi mieć głowę na karku, żeby odpowiednio szybko zareagować na podstępne plany księcia piekieł.
Tom zaczyna się od bezczeszczenia zwłok, związku anioła i demona oraz siostrzenicy Constantine’a, która o mały włos uwikłała się w magiczne bagno. Każda kolejna historia zaskakuje czymś nowym, ale do tego John jest już przyzwyczajony. Nieważne, z jakim dziwactwem przyjdzie się mu mierzyć: weźmie to na klatę i z szyderczym uśmiechem rozwiąże problem. Tylko że im dalej zabrnie, tym więcej będzie musiał poświęcić. Nie ma drugiej takiej postaci w uniwersum DC, która odczuwałaby cenę wszystkich swoich (nawet słusznych) wyborów, tak dotkliwie. Jednocześnie nadal w jego życiu pozostaje mały promyczek światła, coś dobrego i czystego. Mowa oczywiście o jego związku z Kit. Niestety nie będzie on już taką sielanką, co wcześniej.
Kiedyś to było
Tom nienachalnie przypominał mi, w jakich czasach powstał i przywodził na myśl złote czasy Vertigo. Diabeł tłumaczył, dlaczego Lucyfer odszedł z piekła, streszczając pobieżnie wydarzenia z Sandmana. Wątek dziecka zrodzonego z zakazanego romansu anioła i demonicy, a także część zeszytów rysowanych przez Steve’a Dillona przypominała o Kaznodziei (który powstał później, może jako drugie, odmienne podejście scenarzysty do wątku z Hellblazera?).
To co mnie zaskoczyło w albumie to poruszane w nim tematy społeczne. Rasizm, nienawiść, ubóstwo, katastrofa klimatyczna… wszystko jak skrojone na nasze czasy, a przecież oryginalnie komiks ukazał się na początku lat 90. Minęły prawie trzy dekady, a globalne problemy wyglądają tak samo. Można śmiało napisać: historia się nie zestarzała, nadal jest aktualna. Ale czy to rzeczywiście coś dobrego?
Ennis ponownie udowadnia, że jest mistrzem nieszablonowych historii. Kiedy bohater wpada w kolejne wielkie tarapaty, jestem pewna, że się w nich wykaraska. To, czego nie wiem, to jak tego dokona. Zmyślnie pomyślane rozwiązania wszelkich problemów protagonisty budzą mój podziw. Nic nie wydaje się naciągane, historia klei się od początku do końca, a my płyniemy przez lekturę, nawet nie czując przerzucania kolejnych kartek. Hellblazer tom 2 zaostrza apetyt na kolejną część historii i ukazuje Johna w jego szczytowej komiksowej formie. Współczesne komiksy nawet nie są blisko tego poziomu.
Zobacz recenzję Hellblazera Warrena Ellisa >>>>
Hellblazer tom 2 (Garth Ennis)
Scenariusz: Garth Ennis
Rysunki: Steve Dillon, William Simpson
Przekład: Marek Starosta
Oprawa: twarda
Liczba stron: 464
Format: 170 x 260 mm
Sugerowana cena detaliczna: 129,99 zł
Data ukazania się: czerwiec 2020
Recenzowała: M. Chudziak (Blue Bird)