Kolejny opasły album Hellblazera i kolejny autor! Na mojej półce obok tomów od Azarello, Ennisa i Ellisa stanie dzieło Jamiego Delano. Muszę przyznać, że w odróżnieniu od poprzednich scenarzystów, ten nie jest mi znany. Siadałam więc do lektury z zupełnie czystą głową. No może z lekkim zachwytem nad okładką, na której widok od razu wiedziałam, kto stworzył to cudo. Nie da się podrobić pracy Dave’a McKeana.
W Nowym Jorku dzieje się coś niepokojącego. Ludzie zapychają się niezdrową ilością jedzenia, aby po kilkunastu minutach paść z głodu i dokonać żywota jako wychudzony kościotrup. Epidemiolodzy podejrzewają jakąś nieznaną światu chorobę, ale prawda jest dużo mniej przyziemna. Coś nie z tego świata zostało uwolnione w metropolii i buszuje, swobodnie żerując na niewinnych przechodniach. Constantine będzie musiał przyjrzeć się tej sprawie, a będzie ona dla niego wyjątkowo trudna. Z potworem ma powiązania jeden z dawnych przyjaciół głównego bohatera. Ktoś, kto przypomni Constantinowi, dlaczego nigdy nie będzie zaliczał się do miłych gości.
Nie tylko demony mogą czynić zło
Nieoczekiwanie protagonista wpadnie w sam środek świętej wojny, pomimo tego, że akcja komiksu rozgrywa się w latach 80’. Krucjata nie jest już zdobywaniem odległych lądów, a walką o narodziny kolejnego mesjasza. Ludzie stojący po stronie Nieba wcale nie są dobrotliwymi duchownymi, ale niebezpiecznymi ludźmi chcącymi doprowadzić do ostatecznej konfrontacji Królestwa Niebieskiego i Piekielnych Czeluści. Z drugiej strony tego odwiecznego konfliktu stoi sam Nergal, któremu nie w smak, aby kolejny bóg chodził po Ziemi. Constantine znajdzie się pomiędzy młotem a kowadłem i będzie musiał pokrzyżować plany jednej ze stron. Co jednak wybrać, kiedy każda decyzja prowadzi do katastrofy?
Komiks Delano jest dziwny, momentami niepotrzebnie poprzetykany nudnymi monologami, ale jednocześnie intrygujący. Scenarzysta dobrze oddaje beznadzieje sytuacji, w której znajduje się główny bohater. Kiedy na jednej szali jest życie przyjaciela, a na drugiej kilkaset tysięcy ludzi, to nie ma miejsca na dylematy moralne. Constantine zawsze wybiera mniejsze zło, a później dręczy go sumienie i duchy z przeszłości. Czytając, zachwyciłam się również rysunkami: są bardzo mocne i szczegółowe. Do tego mają prostą paletę kolorów – rzecz, która od razu przywołuje wspomnienia starszych komiksów. Hellblazer tom 1 powstał w późnych latach 80’ ubiegłego wieku i to widać. Uwielbiam sposób rysowania z tamtych lat, więc dla mnie to kolejna zaleta albumu.
Zobacz recenzję drugiego tomu Hellblazera od Delano >>>>
Jedyna rzecz, która mnie skonfundowała, to chronologia wydarzeń. W tym albumie Constantine widzi duchy po raz pierwszy, a niektórzy jego znajomi jeszcze nie zostali nawiedzającymi go zjawami. Po sprawdzeniu na stronie Egmontu okazało się, że akcja tego albumu dzieje się przed wszystkimi już wydanymi. Pamiętajcie zatem, aby wziąć na to poprawkę i postarać się zapomnieć i kilku wydarzeniach z przyszłości!
Hellblazer tom 1 (Jamie Delano)
Scenarzysta: Jamie Delano, Rick Veitch
Ilustrator: Alfredo Alcala, John Ridgway, Rick Veitch
Tłumacz: Jacek Żuławnik
Typ oprawy: twarda
Liczba stron: 424
Wymiary: 17.0×26.0cm
Cena okładkowa:119,99zł
Recenzowała: M. Chudziak (Blue Bird)