Hellblazer tom 1 (Garth Ennis)

Hellblazer od Briana Azzarello był przyjemną lekturą. Podobała mi się w nim, że wszystko, co złe było w życiu Constantine’a nieuniknione. Sama obecność protagonisty sprawiała, że ludzie stawali się najgorszą wersją samych siebie. Garth Ennis podszedł do opowieści o niesfornym magu nieco inaczej i muszę przyznać, że nie mogłam oderwać się od lektury.

Hellblazer tom 1 (Garth Ennis) okładkaPierwszą opowieść Niebezpieczne nawyki pamiętam jeszcze z poprzedniego wydania Hellblazera. Constantine w końcu pokutuje za niezdrowy tryb życia i kilkadziesiąt papierosów dziennie. Dopada go paskudny, nieoperacyjny rak płuc. Sytuacja jest patowa: na leczenie już dawno za późno i bohaterowi zostaje zaledwie kilka, może kilkanaście tygodni życia. Próżno mu szukać ukojenia w śmierci: szanse na to, by trafić do nieba, są dość nikłe, a w czeluściach piekielnych kilka paskudnych demonów chętnie „zaopiekowałoby” się duszyczką Johna. Constantine nie byłby sobą, gdyby nie spróbował przechytrzyć śmierci i jeszcze raz uciec przeznaczeniu.

Poza tym w albumie czeka na czytelnika m.in. opowieść o barze, którego strzegą duchy, ciekawa propozycja pewnego wampira, a także demon zmuszający opętanego człowieka do konsumowania ludzkiego mięsa. W przeciwieństwie do Azzarello Ennis chętnie sięga po stwory z piekła rodem i wrzuca w fabułę coraz to nowe maszkarony. John sam nie używa potężnych zaklęć, nie jest magiem strzelającym piorunami z rękawa. Bohater sprawnie wykorzystuje swoją wiedzę, znajomość starych zasad, aby wykorzystać je przeciwko demonom – jego największym atutem jest spryt i arogancja.

Tom pod względem graficznym jest mocno zróżnicowany, bo pracowało na nim kilku rysowników.

Nie mogę jednak stwierdzić, że album jest nierówny, gdyż wszystkie prace są równie paskudne. Niech Was nie zwiedzie informacja, że niektóre fragmenty stworzył Steve Dillon, a inne David Lloyd. Ja dowiedziałam się tego po lekturze, czytając opis albumu na okładce. Żadne nazwisko nie przyszło mi do głowy podczas poznawania przygód Constantine’a. Nie mogę jednak stwierdzić, że szczątkowe tła i przerysowane twarze przeszkadzały mi w odbiorze tomu. Po pierwsze dlatego, że świat, w jakim funkcjonuje protagonista, nie jest ładnym, miłym miejscem. Demony i źli ludzie chodzą po ulicach i zostają schwytani dopiero wtedy, gdy mają już na swoim koncie kilka ofiar. Po drugie: mam słabość do maniery rysowania komiksów w latach 80’. Podczas lektury od razu na myśl przychodziły mi takie komiksy jak Swamp Thing, czy Sandman.

Hellblazer tom 1 (Garth Ennis) przykładowa strona

Hellblazer tom 1 to kawał świetnego komiksu. Podobało mi się, że w mrocznej rzeczywistości pojawiły się cieplejsze, dobre chwile. Constantine nie jest u Ennisa aż tak umęczony – ma przyjaciół, zaczyna poważny związek… Smutek i radość, jak to w życiu, wzajemnie się przeplatają. Nadaje to historii autentyczności, dużo łatwiej czytelnikowi zrozumieć bohatera i targające nim emocje.

Zobacz recenzję drugiego tomu Hellblazera od Gartha Ennisa >>>>

Hellblazer tom 1 (Garth Ennis)

Scenariusz: Garth Ennis
Rysunki: William Simpson, Steve Dillon, David Lloyd
Przekład: Pauina Braiter, Marek Starosta
Oprawa: twarda
Liczba stron: 416
Format: 170 x 260 mm
Sugerowana cena detaliczna: 119,99 zł

Recenzowała: M. Chudziak (Blue Bird)