Nie kojarzę zbyt wielu komiksów opowiadających o narkotykach. Swego czasu lubiłam czytać książki o tej tematyce, więc chciałam sprawdzić Heavy Liquid. W centrum futurystycznej historii miała być nietypowa substancja psychoaktywna. Zaintrygowana spróbowałam zmierzyć się z komiksem i.. trochę mnie pokonał.
Nowy Jork w przyszłości będzie niesamowicie dziwnym miejscem. Gangi wykwitające co chwila i technologia pozwalająca odnaleźć każdego człowieka w zaledwie kilka chwil. W takim świecie żyje Stooge, znany jako S. Jest specjalistą od znajdowania przedmiotów i ludzi, których nikt nie powinien szukać. Zaangażowany w zdobywanie i handlowanie jednym z najrzadszych materiałów na świecie: Ciężkiej Cieczy. Produkt ma kilka zastosowań, ale poddany odpowiedniej obróbce staje się narkotykiem zupełnie nowego rodzaju. Wyostrza zmysły, przytępia emocje i pozwala widzieć rzeczy, jakich normalnie człowiek nie mógłby zauważyć, czyli pomaga w pracy kogoś, kto robi szemrane interesy.
Nietypowe zlecenie
S dostaje zadanie odbiegające swoim zwykłym obowiązkom. Musi odnaleźć kogoś, kto może wykonać określoną pracę dla bardzo majętnego człowieka. Z poszukiwaną łączy go burzliwa przeszłość, więc sprawa staje się osobista. Znalezienie kogoś, kto zupełnie odciął się od starego życia to nie lada wyzwanie, ale nie przed takimi stawał S. Ma środki, zaplecze techniczne i determinację, a że przy okazji ściga go jeden z gangów? To tylko chwilowa niedogodność. Chociaż nie jedyna!
I właśnie tutaj leży problem. Ilość wątków i „przeszkadzajek” męczy. Jest gang chcący robić głowę bohatera, śledztwo dla bogatego snoba, jakiś agent rządowy i grupa dziwnych dziewczyn z pistoletami. W takim natłoku wrażeń główny wątek się rozmywa. Właściwie nic nie zostaje dokładnie wyjaśnione, bo nie ma na to czasu. Musimy gnać do finału, który jest jedną z bzdurniejszych rzeczy, jaką czytałam od dawna.
Wizualnie komiks nie zachwyca. Postaci nie są narysowane, ale wręcz nabazgrane. Twarze z wielkimi ustami wyglądają groteskowo i trudno było mi skupić się na historii. Nawet pozytywne emocje wyglądały, jak grymasy, a nie coś miłego. Jedyną rzeczą, która się broniła, był kolor. Na stronach dominuje jedna barwa: róż lub błękit. Niestety gryzło mi się to z niechlujną kreską – ten rodzaj rysowania nie jest moim ulubionym.
Heavy Liquid nie jest pozycją, którą bym poleciła, ponieważ S nie ma za co lubić, a sama historia jest nijaka. Fabuła gna na łeb na szyję, a mnie coraz to nowe problemy głównego bohatera za bardzo nie interesują. Finał, o którym już wspomniałam to nagły zwrot akcji, który jest tak zaskakujący, że aż niedorzeczny. Wygląda jak coś dopisanego na kolanie, żeby szybko zamknąć serię, na którą plany były zupełnie inne. Niestety nie bawiłam się dobrze podczas lektury.
Heavy Liquid
Scenariusz: Paul Pope
Rysunki: Paul Pope
Tłumaczenie: Marceli Szpak
Oprawa: twarda
Liczba stron: 266
Format: 170×260
Cena: 89,90 zł
Recenzowała: Małgorzata Chudziak (Blue Bird)