Kiedy myślę o Marvelu, to raczej nie mam przed oczami Ghost Ridera. Oczywiście zdaję sobie sprawę z istnienia postaci (pierwszy film widziałam zdecydowanie zbyt wiele razy), ale jakoś nie poznałam piekielnego motocyklisty za dobrze. Opasły tom, który debiutował na tegorocznym MFKiG miał to zmienić.
Danny to młody chłopak, raczej unikający konfliktowych sytuacji. Niestety ma pecha, bo wraz z ukochaną siostrą, są świadkami nielegalnej transakcji. Akcje prowadzone przez przestępców mają to do siebie, że ludzie, którzy je widzieli, nie mogą pozostać przy życiu. Siostra bohatera zostaje więc raniona, a on sam musi zrobić wszystko, aby jej oprawcy nie dokończyli dzieła. Na szczęście znajduje dość nietypowy motor, który daje początek jego przemianie. Tak do życia zostaje powołany drugi Ghost Rider – Danny Ketch!
Szalona przygoda
To przedstawienie bohatera jest proste i szybkie. W latach 90’ nie było miejsca na przynudnawe monologi. Na kartach komiksów działo się wiele soczystej akcji, a fabuła mknęła gdzieś obok niej. Dużo dzieł z tamtego okresu czyta się bardzo przyjemnie, bo serwują kawał świetnej zabawy. Nie inaczej jest z omawianym tomem! Nowi złoczyńcy pojawiają się w okolicy, a Danny z coraz większą nonszalancją wskakuje na swój motor i mknie ku niesprawiedliwości. Nie oznacza to jednak, że historii w ogóle nie ma. Protagonista odkrywa powoli, kim jest, a nawet spotyka swojego poprzednika, który rzuca inne światło na postać Ghost Ridera. Wszystko to dzieje się niemal mimochodem pomiędzy jednym a drugim satysfakcjonującym starciem.
Zaskoczyło mnie, ile gościnnych występów innych herosów było w tym albumie. Spider-Man, Doctor Strange, czy X-Factor. Najciekawsze było dla mnie jednak spotkanie z Punisherem. Frank wydaje się dość podobny do Ghost Ridera – bezkompromisowy i skupiony na swoim zadaniu. Duet dwóch zbyt napiętych twardzieli, był interesujący, a momentami groteskowo zabawny. W ich dynamice czuć chemię, której intensywności nie udało się oddać w żadnym innym połączeniu sił superbohaterów.
Historia to świetna zabawa w starym stylu. Graficznie jest to sam początek lat 90’, więc wiele rzeczy jest przerysowanych, ale nie do absurdalnego poziomu. Niemniej rozbawiało mnie, że siostra głównego bohatera ma inny kolor włosów niemal na każdym kadrze. Całość czyta się jednym tchem, bo to jazda bez trzymanki. Nie zastanawiałam się, co główny bohater robi, kiedy nie ratuje ludzi, czy ma pracę/szkołę, bo to jest zupełnie nieistotne. Scenarzysta serwuje minimum życia prywatnego protagonisty — głównie interakcję z dziewczyną, przyjacielem, mamą i siostrą. Tyle wystarczy, żeby polubić Danny’ego i nie być znudzonym jego codziennością. To Ghost Rider jest głównym bohaterem robiącym niesamowite rzeczy i jego wyczyny są tym, co trzyma przy albumie. Jeżeli chcecie po prostu mieć dobrą zabawę, to polecam serdecznie.
Ghost Rider – Danny Ketch
Scenariusz: Howard Mackie
Ilustracje: Javier Saltares, Mark Texeira
Tłumaczenie: Robert Lipski
Liczba stron: 524
Format: 180 mm x 275 mm
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolor
Cena okładkowa: 249,00 zł
Recenzowała: Małgorzata Chudziak (Blue Bird)