Future State tydzień drugi

Drugi tydzień Future State już za nami! Oto moje wrażenia. Możliwe małe spoilery.

Dark Detective #01 – pierwsza część to opowieść o Brusie. Połamanym, rannym i pozbawionym pieniędzy. Wow. Wow. W tym miesiącu jeszcze tego nie było. Druga część albumu zaczęła się od czerwonych ramek z narracją bohatera i przez nanosekundę ucieszyłam się, że to historia o Jasonie Toddzie. Niestety zauważyłam, że w ramkę wkomponowano maskę Griftera i moje życie stało się trochę gorszym miejscem. No nic. Mamy historię Batwinga proszącego Griftera, by ten pomógł mu uciec z Gotham. Oboje bohaterowie nie byli mocno eksploatowani w przeszłości, więc większy potencjał widzę w tym wątku, aniżeli złamanym Nietoperzu. Do tego para ta jest niczym ogień i woda, a to prowadzi do zabawnych sytuacji.

Zobacz podsumowanie pierwszego tygodnia Future State >>>>

Green Lantern #01 – pierwsza, największa część zeszytu to jakieś nieporozumienie. W świecie Future State niestety zielonym latarnikom nie działają pierścienie, ale mimo to starają się pomagać. Mamy więc nudną, jak flaki z olejem historię korpusu walczącego mieczami i spluwami na jakiejś planecie, którą zaatakowali źli przybysze z kosmosu. Niestety ta historia nie jest zamknięta, więc jeszcze do nas wróci. Poza tym w zeszycie dwie krótsze opowieści skupiające się na dwójce latarników i jak radzą sobie po utracie mocy.. Było to dla mnie pozytywne zaskoczenie po nudnym wstępie.

Dwie Ligii w jednym zeszycie?

Justice League #01 – znowu 2 historie. Druga z nich to bardziej Justice League Dark, niż Justice League. Świat magiczny jest zagrożony i znowu te same osoby muszą go uratować. Dużo lepiej prezentuje się nowa Justice League z pierwszej opowieści. Relacje w zespole są czysto zawodowe i trudno mówić o przyjaźni między członkami. Jest to jednak bardzo fajnie wytłumaczone fabularnie. Niestety scenarzysta odgrzewa historię z lat 90’. Nie rozczarowało mnie to tylko dlatego, że to jeden z tych kotletów, które lubię, bo przyrządził go Grant Morrison. Jakieś 3 dekady temu. Chyba wolałabym historię, gdzie bohaterowie są atakowani prywatnie i dopiero, jak któryś z nich złamie zasadę niemówienia o sobie, to się jednoczą, poznają… No może to jeszcze skręci w tę stronę. Zobaczymy.

Kara Zor-El, Superwoman #01 – Kara, jako pacyfistka? Ok, ale nie kupuję tego. Ten zeszyt jest jednak najładniejszy ze wszystkich. Nie tylko sposób rysowania jest godny, ale również design postaci i świata… widać napracowanko. Bardzo podoba mi się pomysł zawieszenia peleryny w pasie bohaterki, tak aby tworzyła spódniczkę.

Future State - Kara Zor-El #01
[z:] Future State – Kara Zor-El #01

Robin Eternal #01 – Tim Drake od Red Robina nie miał dobrej serii. I nadal to zdanie to jest prawdziwe. Do tego w jednym kadrze wspomina, że Jason zdradził całą bat-rodzinę. Mam nadzieję, że to tylko taka przykrywka i Jaybird tego nie zrobił. Jak zrobił, to stracę resztki nadziei, że bat-tytuły z Future State mogą mieć w sobie coś dobrego.

Superman-Wonder Woman #01 – Jon nadal jest tak bezbarwny, że aż dziwne, że nie przeźroczysty. Dużo lepiej prezentuje się Wonderka. Wprowadza cały nowy panteon do świata DC i z tego, co widać w tym zeszycie, ma to spory potencjał. Yara znowu pokazuje swój charakterek, ale za każdym razem odbierałam to pozytywnie. Czekam na więcej!

Teen Titans #01 – Nightwing zachowuje się out of character, ale za jego działaniami zdają się stać jakieś dramatyczne wydarzenia. Póki co zeszyt wygenerował więcej pytań, niż odpowiedzi, więc nie będę go oceniać. Zobaczymy, jak nam wyjaśnią cały galimatias.

Podsumowując tydzień drugi

Jest lepiej, ale wszystko to raczej średniaki, niż coś, co czyta się z przyjemnością.

Zobacz recenzję trzeciego tygodnia Future State >>>>

Zdjęcie wyróżniające: Future State - Teen Titans #01