Rodzinka Flashów zawsze była połączona mocą prędkości i to właśnie ich uratowało. Kiedy na Ziemię przybyli dziwni kosmici, to cały świat się zatrzymał. Wyjątek stanowiły jednostki obdarzone superprędkością. Wobec inwazji z kosmosu zupełnie pozbawieni wsparcia innych herosów są ostatnią nadzieją ludzkości. Bo tytuł tomu nie jest przypadkowy: zaciekła walka toczy się w zaledwie minutę, rozciągniętą do granic przyzwoitości.
Najeźdźcy również korzystają z mocy prędkości i zazwyczaj wysysali z planety jej zasoby, zanim mieszkańcy zdążyli się zorientować. W jednej chwili żyli sobie spokojnie, a w kolejnej planeta umierała. Frakcja, bo tak nazywają się kosmici, spotkała się już z pojedynczymi jednostkami osiągającymi ich prędkość, ale nigdy nie widzieli aż tylu co na Ziemi. Schwytanie sprinterów stanie się zadaniem, które spróbują wypełnić. W tym samym czasie herosi będą oczywiście usiłować pozbyć się wrogich gości. Zacznie się więc zabawa w kotka i myszkę, która może mieć tylko jednego zwycięzcę.
Dużo fajnych bohaterów
O ile Wally, czy Barry pojawiają się w komiksach bardzo często, tak Max, Jesse Quick i Impuls nie mają tyle szczęścia. W fabule, gdzie tylko szybcy biegacze mogą ocalić świat, ma wiele sensu wrzucenie w historię i tych mniej znanych. Zawsze rozczula mnie Jay Garrick szkolący młodą gwardię i będący nestorem rodu i tutaj właśnie to dostałam. Każdy ma swoją rolę do odegrania w planie odbicia planety i fajnie widzieć rodzinę współpracującą.
Historia działa jako sprawny akcyjniak, ale niestety na siłę stara się pokazać czytelnikowi, jak wiele tracą główni bohaterowie. Dodanie tego osobistego ciężaru, jest dla mnie niezrozumiałe. Akcja toczy się wartko, więc herosi nie mają odpowiednio dużo czasu, żeby przeprocesować, co się wydarzyło. Nie ma miejsca na żałobę i smutek, bo zwyczajnie trzeba się spieszyć. Może poza początkiem albumu i biednym Barrym nikt nie dostaje czasu na żałobę. Do tego na końcu, jak za dotykiem czarodziejskiej różdżki otrzymujemy szczęśliwe zakończenie. Dlaczego więc w ogóle wprowadzać wątki śmierci bliskich osób?
Flash tom 4 Jednominutowa wojna to fajny komiks, który jednak niepotrzebnie podbijał stawkę walki. Dużo naturalniej wychodziły zabawne i urocze rodzinne momenty, jakich na szczęście też nie brakuje. Dzieciaki kłócą się ze sobą, ale jednocześnie o siebie dbają, Impuls działa… impulsywnie (szok wiem), a Wally lubi wygłupiać się podczas polowania na złoczyńców. I to jest siła tej historii! Akcja wciąga, ale to ten ludzki element trzyma przy lekturze. Nie da się być poważnym cały czas, bo to potrafi tylko Batman. Flash ma inny profil i scenarzyści na szczęście o tym nie zapomnieli.
Flash tom 4 – Jednominutowa wojna
Scenarzysta: Jeremy Adams
Ilustrator: Fernando Pasarin, Serg Acuna, Roger Cruz
Tłumacz: Tomasz Sidorkiewicz
Typ oprawy: miękka ze skrzydełkami
Liczba stron: 324
Wymiary: 16.7×25.5cm
Cena okładkowa: 129,99 zł
Recenzowała: Małgorzata Chudziak (Blue Bird)