Pamiętacie o albumach: Pan Higgins wraca do domu i Nasze potyczki ze złem? No właśnie ja też o nich zapomniałam. Zobaczyłam ładną okładkę Mignoli i stwierdziłam, że chcę przeczytać. Co najmniej średnie wrażenie, wywarte przed dwie wspomniane pozycje poszło w zupełną niepamięć. Skoro już miałam tom w rękach, trudno byłoby go nie przeczytać. Czy album czymś zaskakuje? O dziwo… tak!
Tytułowy Falconspeare to mężczyzna, który wraz z towarzyszami polował na wampiry i inne paskudztwa przez większość swojego życia. Przewrotny los jednak rozdzielił ich drogi i bohater wyruszył na samotne łowy. Pewnego dnia jego dawni przyjaciele dostali zagadkowy list sugerujący, że Falconspeare może mieć kłopoty. Wszyscy udali się do pewnego miasteczka, aby pomóc koledze po fachu. To co tam odkryli, przerosło ich najśmielsze oczekiwania. Są kłopoty, z których trudno się wykaraskać nawet najbardziej doświadczonemu łowcy.
Uniwersalna historia
Jest cienka granica pomiędzy człowiekiem a potworem. Czasami maszkary stronią od ludzi i chcą być pozostawione same sobie. Tymczasem niektórzy wpływowi ludzie chełpią się własną brutalnością i bezkarnością. Czy łowcy potworów gnębiących niewinnych, powinni ograniczać się tylko do wampirów i czarownic? Co jeżeli napotkają zło wykraczające ich zrozumienie zadane z ręki zwykłego śmiertelnika? Jak daleko można się posunąć, aby wymierzyć sprawiedliwość? Takie pytania będą musieli sobie postawić bohaterowie tej historii. Moralność to trudna strefa życia i czasami wykracza poza proste pojęcia dobra i zła.
Chyba nikogo nie zaskoczę, pisząc, że Mike Mignola stworzył jedynie okładkę albumu i postacie, które zamieszkują to uniwersum. Nie wiem czemu i tutaj wszystkie strony internetowe wpisują go jako współautora. Już drugi raz dałam się nabrać na ten trik. Muszę chyba napisać jakąś karteczkę i przyczepić ją na monitorze: sprawdzaj ile Mignoli mają w sobie komiksy Mignoli! Dokładnie taka sama sytuacja miała miejsce z Naszymi potyczkami ze złem. Trzeci raz nie dam się przechytrzyć – obiecuję.
Falconspeare to najlepszy z trzech tomów, które się ukazały. Długo nie wiedziałam, w którą stronę zmierza fabuła. Scenarzysta owiał tajemnicą protagonistę, a my wraz z jego przyjaciółmi mogliśmy tylko nerwowo czekać na rozwój wydarzeń. Chociaż komiks jest dość cienki, to nie miałam wrażenia, że historia jest opowiedziana za szybko. Odkrywanie kolejnych warstw opowieści było satysfakcjonującym doznaniem. Nie jest to jednak fabuła, która zostanie ze mną na dłużej i obawiam się, że tak jak poprzednie dwa albumy i ten szybko rozpłynie się w mej pamięci. Przyjemna lektura na chwilę, jeżeli czekacie na wodę na herbatę i lubicie klimaty potworów polujących na ludzi (i vice versa!).
Falconspeare
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Ilustracje i SCENARIUSZ: Warwick Johnson-Cadwell (NIE MIGNOLA)
Liczba stron: 56
Format: 170 × 260 mm
Oprawa: twarda
Cena okładkowa: 49,90 zł
Recenzowała: Małgorzata Chudziak (Blue Bird)