Poprzedni tom skupiał się na przeszłości Lee Harvey’a Oswalda, a mniej na Cole’u. Pomogło to zrozumieć historię i strukturę Departamentu Prawdy, ale nie popchnęło fabuły w znaczący sposób. Teraz w końcu wracamy do głównego wątku, a w nim sporo się dzieje. Zapnijci pasy, bo koniec świata nadchodzi!
Stany Zjednoczone od dawna walczyły z ZSRR o wpływy na świecie i oczywiście ta walka rozgrywała się także na poziomie kształtowania rzeczywistości. Ostatecznie to USA zatriumfowało, a Lee zgromadził olbrzymią potęgę w swoich rękach. Dawny przeciwnik, jednak nie zapomniał smaku porażki. Nic dziwnego, że Czarny Kapelusz zgłosił się do tytułowego Ministerstwa Kłamstw, chcąc pogrążyć najpotężniejszego gracza. Pętla na szyi Departamentu zaciska się mocniej i mocniej, a coraz to nowe teorie spiskowe zyskują na realności w zastraszającym tempie. Jak zatrzymać to szaleństwo?
Prywatne sprawy agenta Turnera
Praca Cole’a wpływa na jego życie prywatne. W kilka tygodni poznał tajną historię świata i co chwilę dowiaduje się nowych rewelacji. Nie może z nikim podzielić się tym, przez co przechodzi. Na zlecenie Departamentu zabił nawet kilka osób, a nawet nie jest pewny, czy stoi po dobrej stronie konfliktu. Nic dziwnego, że relacje Cole’a z mężem nie są takie, jak kiedyś. Matt oczywiście wie, że dzieje się coś złego, a rządowa praca ukochanego mężczyzny wpływa na niego destrukcyjnie. Czy jednak z tej roboty można w ogóle odejść? Niebezpieczny świat wyciąga ręce także po Matta, więc wkrótce odwrót będzie jeszcze trudniejszy.
Walka mocarstw z czasów Zimnej Wojny nie jest mim ulubionym tematem, ale na szczęście ograniczono ten wątek do minimum. Prawie było mi żal przegranego staruszka, który nie miał szans w nierównym starciu. Do tego w końcu Czarny Kapelusz zaczyna dość znacząco zmieniać rzeczywistość, dążąc do ostatecznego zwycięstwa. Ruchy Ministerstwa są ograniczone, bo przeciwnik dobrze się przygotował. Sytuacja jest beznadziejna i jestem ciekawa, czy da się ją jeszcze uratować.
Departament Prawdy tom 4 w końcu pcha całą intrygę do przodu. Skończyliśmy podbudowywać świat i możemy skupić się bardziej na nadciągającej apokalipsie. Jest to typowy najniższy punkt opowieści, w którym wiemy, że gorzej być nie może. Niemniej cała nadęta organizacja (na czele z Lee) zasługuje na pstryczka w nos. Jakoś trudno mi kibicować ludziom kształtującym naszą rzeczywistość. Mogłaby ona być przynajmniej nieco przyjemniejsza, żebym dbała o tych, którzy pilnują statusu quo. Niestety sam Cole nadal jest w tym wszystkim bezbarwny. Przeszedł już do porządku dziennego nad wszystkimi dziwactwami i zobojętniał. Pozbawiono go więc jedynej emocji, jaką kiedyś miał: zdziwienia. Wolałabym bardziej charyzmatycznego protagonistę.
Departament Prawdy tom 4 – Ministerstwo Kłamstw
Scenariusz: James Tynion IV
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Ilustrator: Martin Simmonds
Liczba stron: 144
Format: 170 × 260 mm
Oprawa: miękka
Cena okładkowa: 64,90 zł
Recenzowała: Małgorzata Chudziak (Blue Bird)