Cole dopiero rozpoczął swoją pracę w Departamencie Prawdy, ale ma już pojęcie, jak działa ten organ. Teorie spiskowe i zbiorowa wiara kreują rzeczywistość – dobrze, że istnieje instytucja, która prostuje te wypatrzenia. Tak odpowiedzialna misja wiąże się z amoralnymi działaniami, gdyż są one ceną za zachowanie statusu quo. Bohater zaczyna mieć jednak pewne wątpliwości – czy na pewno stoi po dobrej stronie?
Zimną jak lód partnerkę Cole’a zastąpi niejaki Hawk Harrison – mężczyzna walczący z fikcją od dekad i prawdziwa legenda Departamentu. Trudno o kogoś bardziej doświadczonego i godnego zaufania, więc bohater pozna nieco faktów kryjących się za zmianą rzeczywistości. Czeka na niego poznanie historii świata od mniej popularnej strony, a także zgłębienie pojęcia magii. Oczywiście wszystko musi być podlane historią polityczną Ameryki, bo czego innego można się spodziewać po kolesiu z flagą na czapce?
Nowe wyzwania
Po odkryciu dość powszechnych teorii spiskowych, przyszła pora na zgłębienie tematu bytów nadnaturalnych. Kosmici, anioły, czy wielka stopa – wszystko to może zacząć istnieć, a pozbycie się tych stworzeń do prostych nie należy. Byty mogą wywołać konkretne, bardzo sile odczucia (coś, czego spodziewamy się na widok anioła). Trudno zignorować emocje i po prostu pozbyć się kłopotliwego stworzenia. Bardzo ciekawym wątkiem w tej części albumu, było ukazanie, jak spotkanie z samymi śladami wielkiej stopy negatywnie wpłynęło na dwa pokolenia. To chyba najlepiej ukazuje, że praca Departamentu jest potrzebna.
Kiedy poprzedni tom zaskakiwał i wciągał, tak ten jest mocno przegadany. Monologi Hawka potrafią wynudzić. Wygląda to tak, jakby autor chciał skondensować wiedzę i jak najszybciej wyłożyć ją czytelnikowi, a uwikłanie w to wszystko polityki Stanów Zjednoczonych nie pomagało mi w odbiorze. Postaci siedzą w jakimś barze, czy idą gdzieś i rozmawiają, więc fabularnie nie dzieje się zbyt wiele. Mam nadzieję, że to oznacza, iż mamy już komplet informacji i w następnym tomie skupimy się na wartkiej akcji.
Martin Simmonds ponownie spisuje się na medal swoimi rysunkami. Grubo ciosana kreska i delikatne rozmycie konturów pasują do opowieści o świecie spisków. Mamy czuć się zaniepokojeni i warstwa graficzna dodatkowo to podkręca. Do tego potwory, jakie pojawiają się w tym albumie, są nie tylko straszne, ale wręcz psychodeliczne. Aż trudno sobie wyobrazić, jak wyglądałyby naprawdę.
Departament Prawdy tom 2 nie jest tak absorbujący, jak pierwszy album. Akcja zawiązuje się we wręcz ślimaczym tempie, ale liczę, że to się zmieni. Mam również wrażenie, że końcówka albumu wygląda bliźniaczo podobnie do zakończenia tomu pierwszego. Jakby Cole zatoczył koło i znowu znalazł się w tym samym punkcie. Nie dość więc, że fabuła jest powolna, to jeszcze nie zmienia statusu quo.
Zobacz recenzję trzeciego tomu Departamentu Prawdy >>>>
Departament Prawdy tom 2 – Miasto na wzgórzu
Scenariusz: James Tynion IV
Tłumaczenie: Paulina Braiter
Ilustrator: Martin Simmonds
Liczba stron: 162
Format: 170 × 260 mm
Oprawa: miękka
Cena okładkowa: 54,90 zł
Recenzowała: M. Chudziak (Blue Bird)