Wspomnienie niektórych lektur szkolnych jest bardzo mgliste. Po części obwiniam za ten stan mojego polonistę, który omawiał po 2 opasłe tomiszcza tygodniowo, więc fizycznie nie dało się nie używać streszczeń. Jedną z pozycji, która niewątpliwie została przez to pokrzywdzona jest Boska Komedia.
Oczywiście czytając komiksy Sandmanowo-Lucyferowe, nie można nic nie wiedzieć o piekle. Poemat Dantego przeniknęło do kultury popularnej tak mocno, że nauczyła mnie ona o tym dziele więcej, niż nudna lekcja w liceum. Pierwsza część tytułu przywołała w mojej głowie jakieś skojarzenia – gorzej było z drugą. Nazwisko Wilde kojarzy mi się z pisarzem, ale ze wstydem muszę przyznać, że bez pomocy wujka Google nie przypomniałabym sobie, jakie dzieła stworzył. Portret Doriana Graya jakoś nie przyszedł mi do głowy samoistnie.
Boska Komedia Oscara Wilde’a opowiada o poecie i trudach ostatnich lat jego życia. Niektóre zdarzenia, daty i postaci są autentyczne, ale nie nazwałabym tej pozycji ściśle biograficzną. Autor bardziej niż na udokumentowaniu poczynań Wilde’a stara się oddać jego osobowość. Fabuła skupia się na interakcji poety z jego przyjaciółmi, chłopcami do towarzystwa i obcymi ludźmi podziwiającymi kunszt artysty. Do tego główny wątek jest przerywany wyimaginowanymi wywiadami z osobami będącymi blisko z Wildem.
A cóż takiego spotkało cenionego pisarza?
Mężczyzna był u szczytu sławy, kiedy trafił do więzienia za… homoseksualizm. Niestety w jego czasach odmienna orientacja była karalna. Po dwóch latach odsiadki Wilde stracił wszystko: reputację, pieniądze i rodzinę. Przeniósł się wtedy do Paryża i właśnie ten etap jego życia przedstawiono w komiksie. Otoczony niewielkim gronem wspierających go przyjaciół po prostu wegetował. Pomimo licznych zachęt do pisania oddawał się piciu i znajomościom z młodymi chłopcami do towarzystwa. Jednocześnie zachował swoją poetycką wrażliwość i starał się widzieć piękno dookoła siebie. Niestety zaniechał przelewania go na papier.
Czytając o losach wzgardzonego w Anglii poety, czułam, że ucieka on w przyjemności, by nie myśleć o utraconej chwale. Jednoczenie było w nim sporo ciepła, radości i czułości. Nie musiał przejmować się pieniędzmi, bo któryś z jego przyjaciół zawsze poratował odpowiednią kwotą, czy uregulowaniem rachunku w restauracji. Miałam jednak poczucie, że poeta nie korzysta z tej pomocy z wyrachowania, ale po prostu dobra materialne nie są dla niego tak ważne jak uśmiech chłopaka z ulicy, któremu kupił drogi prezent. Poczynania Wilde’a skłoniły mnie do pewnej refleksji: czy taki marzyciel mógłby żyć we współczesnym świecie? Czy jest miejsce dla poetów całe dnie przesiadujących w kawiarniach i dywagujących o znaczeniu piękna w naszym życiu?
Główny bohater bywa irytujący, ale również jest w nim coś magnetycznego. Domyślam się, że taki musiał być Wilde, a autorowi udało się oddać przedziwną osobowość poety. Jeżeli jesteście zmęczenie klasycznymi superbohaterskimi komiksami i chcecie coś trochę bardziej ambitnego, to pozycja dla was. Nie jest przesadnie przeintelektualizowana, ale ukazuje ciekawy punkt widzenia: artysty mającego słabość do pięknych ludzi i rzeczy.
Boska Komedia Oscara Wilde’a
Autor: Javier de Isusi
Tłumaczenie: Karolina Jaszecka
Ilustrator: Javier de Isusi
Liczba stron: 376
Format: 150 × 210 mm
Oprawa: twarda
Cena okładkowa: 79,99 zł
Recenzowała: M. Chudziak (Blue Bird)