Ponad rok od kiedy wydawnictwo KBOOM debiutowało, a ma ono już kilka mocnych pozycji w swoim portfolio. Pierwszym ich komiksem, którym przeczytałam, byli Waleczni – bardzo przypadli mi do gustu. Powracam teraz do tego samego świata, bo zabrałam się za lekturę Bloodshota. Jak pewnie pamiętacie, ten zimnokrwisty morderca odzyskał swoje człowieczeństwo. Przestał być bronią w rękach ludzi u władzy i może stanowić własny los. Tylko właściwie… co powinien zrobić z nowo nabytą wolnością?
Udawanie zwykłego człowieka nie jest proste, jeśli prześladują cię koszmary dawnych występków. Psychika bohatera jest w wątpliwym stanie – poczucie winy, strach i gniew to wybuchowa mieszanka. Jakby tego było mało, protagonista wyraźnie widzi dwie postacie namawiające go do powtórki dawnych zachowań. Czy mężczyzna oszalał? A może znowu ktoś lub coś nim manipuluje? Miotając się pomiędzy zwykłym życiem a paskudnymi koszmarami, bohater sięga po coraz mocniejsze używki, które pozwalają zaznać mu chwili snu. Może trwałby w tym stanie jeszcze jakiś czas, ale…
Jest zadanie do wykonania!
Ludzie niebezpiecznie przypominający z wyglądu dawną wersję protagonisty urządzają masakry w miejscach publicznych. Naśladowcy nie znają litości i posyłają w zaświaty nawet bezbronne dzieci. Jest to kropla, która przelewa czarę goryczy. Były morderca znowu musi zabijać – tym razem, aby uchronić niewinnych przed strasznym losem. Podczas swojej szlachetnej misji coraz bardziej traci tak cenne dla niego człowieczeństwo. Czy na końcu obranej drogi nie stanie się na nowo bezmózgą maszynką do zabijania? Do tego specjalna grupa badająca sprawy brutalnych morderców zaczyna interesować się bohaterem. Póki co zabijał, kiedy musiał, a co jeżeli stanie naprzeciwko wyszkolonych policjantów? Czy pozbawi życia ludzi, którzy tylko wykonują swoją pracę?
Lwia część albumu została narysowana przez Mico Suayana. Jego realistyczną kreskę nazwałabym odpowiednią do komiksu superbohaterskiego, ale niewyróżniającą się niczym szczególnym. Jedynym elementem, jaki zapadł mi w pamięć, była jedna z postaci, którą widział bohater. Była rysowana zupełnie w innym stylu niż reszta komiksu, co podkreślało nietypowość zwidów protagonisty.
Bloodshot tom 1 czytało się szybko i przyjemnie. Momentami jednak trudno nie mieć wrażenia, że scenarzysta idzie na skróty. Bo czy włamanie się na posterunek policji i zabójstwo zatrzymanego mordercy powinny iść jak z płatka? Wszystkie trudne zadania postawione przed bohaterem ten pokonuje, nawet się nie pocąc. Dużo ciekawiej jawiła mi się wewnętrzna walka, jaką mężczyzna w sobie toczy. Postaci, które widuje, nabierają siły, a on sam czuje, że wraca do punktu wyjścia. Skazany na porażkę brnie w swoją beznadziejną misję i każdy scenariusz, który ją zakończy, wydaje się zły. To osaczenie i nieuchronność są na razie najmocniejszą częścią komiksu.
Zobacz recenzję drugiego tomu Bloodshota>>>>
Bloodshot Odrodzenie tom 1: Kolorado
Scenariusz: Jeff Lemire
Rysunki: Mico Suayan, Raúl Allén
Tłumaczenie: Adam Rzatkowski
Liczba stron: 140
Format: 170×260 mm
Oprawa: miękka
Papier: kredowy
Druk: kolor
Cena okładkowa: 49 zł
Recenzowała: M. Chudziak (Blue Bird)