Zespół X-Men nigdy nie miał łatwego życia. Kiedy Fantastyczna Czwórka czy Avengers cieszyli się zaufaniem społecznym, to pod domy mutantów chodziły wycieczki z widłami i pochodniami. Niezwykła drużyna postanawia trochę odmienić swój PR, wbić się w obcisłe kostiumy i pomagać ludziom. Trudno będzie im to połączyć z prowadzeniem szkoły dla młodych mutantów. Teoretycznie to bezpieczeństwo dzieci jest najważniejsze, ale kto je zapewni, kiedy dorośli będą akurat walczyć ze złoczyńcami?
Zapewnienie opinii publicznej oraz potężnych rządowych organizacji, że mutanci nie stanowią zagrożenia, nie jest proste. Zwłaszcza jeśli na czele X-Men nie stoi już dobrotliwy Xavier, ale dawna przeciwniczka zespołu – Emma Frost. Chociaż kobieta zdaje się oddana nowej roli, nie brakuje jej dawnej pychy i poczucia wyższości. Złoczyńca, który zachowuje swoją osobowość po zmianie strony to dla mnie wyznacznik dobrze napisanej historii. Emma nie jest miłą osobą, nie ma zamiaru za to przepraszać i starać się wkupić w łaski reszty mutantów. Większość z nich nauczyła się polegać na kobiecie, ale nie wszyscy jej ufają. Wprowadza to ciekawe wątki, zwłaszcza w relacji Kitty – Emma. Shadowcat zbyt dobrze pamięta występki swojej nowej szefowej.
Wszystkie wewnętrzne spory i niesnaski nie pomogą zażegnać zbliżającego się kryzysu.
Opracowano lek na mutację – homo superior mogą stać się homo sapiens. Część z nich wyczekiwała na coś takiego całe życie, bo zdolności, jakie posiedli, nie pozwalały im normalnie funkcjonować. Czy można odmówić im prawa do pozbycia się wadliwego genu? Z drugiej strony: a co jeśli rząd wykorzysta lek i zmusi wszystkich mutantów do zażycia go? Jakie kroki powinni podjąć X-Men? Odpowiedź nie jest oczywista, zwłaszcza że jedno z nich samo zastanawia się nad zażyciem cudownego specyfiku.
Druga połowa albumu skupia się na walce z potężnym przeciwnikiem, który poznał sposoby walki wszystkich X-Men. Starcie nie rozgrywa się jedynie na płaszczyźnie fizycznej, ale też intelektualnej. Tak przebiegłego wroga nie pokona się na gołe pięści, należy go przechytrzyć. A wszystko to w idealnie pasującej do historii oprawie graficznej Cassadaya. Artysta potrafi oddać spokojne momenty rozmowy, ale także dynamiczne sceny walki. Do tego cieszę się, że sam ilustruje cały tom, co nie jest takie oczywiste, kiedy mowa o komiksach amerykańskich. Ciągłe zmiany rysowników doprowadzają mnie do szału, więc dobrze mieć w rękach duży, spójny graficznie album.
Astonishing X-Men czytałam po raz pierwszy kilka lat temu. Wtedy nie znałam jeszcze klasycznego i legendarnego już runu Claremonta. Siadając w tej chwili do albumu, widzę wątki nawiązujące do tej klasycznej historii. Dzięki temu odebrałam historię jeszcze lepiej niż kiedyś. Cieszę się także z tego, że tom zawiera w sobie aż 12 zeszytów serii. Miło spędzić dłuższą chwilę nad tak zajmującą lekturą.
Recenzja Astonishing X-Men tom 2 >>>>
Astonishing X-Men tom 1
Scenariusz: Joss Whedon
Rysunki: John Cassaday
Kolory: Laura Martin
Tłumaczenie: Tomasz Sidorkiewicz
Liczba stron: 304
Format: 180×275 mm
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Druk: kolor
Cena okładkowa: 99 zł
Recenzowała: M. Chudziak (Blue Bird)