Wysiłki króla Atlantydy, aby pomiędzy jego królestwem a Stanami Zjednoczonymi nastał pokój, ponownie są niweczone. Tym razem Czarna Manta lepiej zaplanował swój atak i korzysta z szerokiej gamy możliwości, jakie daje mu NEMO, czyli tajne stowarzyszenie knujące od ponad wieku.
Atlantyda i USA zostaną uwikłane w wojnę, której żadna ze stron nie wywołała. Aquaman będzie próbował wyjaśnić sytuację, ale czy mu się to uda, skoro nawet Liga Sprawiedliwości nie jest pewna braku winy podwodnego królestwa? Wydaje się, że żadne działanie podjęte przez Arthura nie będzie właściwe, a presja czasu (wszak w konflikcie ginie coraz więcej ludzi) nie sprzyja przemyśleniu sprawy. W całym tym galimatiasie na dalszy plan schodzi wątek związku Aquamana i Mery, tak dobrze poprowadzony w pierwszym tomie. Tutaj kobieta zgadza się na przejście prób mających udowodnić, że jest godna zasiąść na tronie Atlantydy i przez większość albumu nawet nie przebywa w tym samym miejscu, co jej ukochany. Staje się postacią drugoplanową, mniej ważną od Aquamana, a szkoda. Niestety to jak jej wątek został poprowadzony, sugeruje, że w kolejnym tomie także zobaczymy mało ognistowłosej syreny. Mam nadzieję, że jednak się mylę, bo jest to niesamowicie ciekawa postać i im częściej widzę ją na kartach komiksu, tym lepiej.
Nadpływa Czarna Manta kontynuuje wątki rozpoczęte w Utonięciu.
Robi to poprzez eskalację konfliktu wywołanego przez NEMO. Niestety scenarzysta za bardzo skupił się na ukazaniu spektakularnych starć i działań wojennych, zaniedbując to, co oczarowało mnie we wcześniejszej historii: silna i wspierająca ukochanego Mera, humor, a także walka bohatera o szacunek i traktowanie go inaczej, niż „dziwaka od ryb”. Wkradło się także kilka głupot fabularnych, jak superpotężny oddział Aquamarines (sic!), którego członkowie zostali dostosowani do walki z mieszkańcami Atlantydy. Szkoda tylko, że pokonanie ich zajęło zaledwie kilka stron i sprowadziło te postaci do roli jeńców. Do tego dodajmy Ligę Sprawiedliwości, która początkowo okazała wsparcie Arthurowi, aby w najczarniejszej godzinie poddawać pod wątpliwość istnienie trzeciej siły odpowiedzialnej za konflikt. Ostatnią bzdurką, która mi przeszkadzała, był sposób rysowania masek do oddychania, które członkowie Ligi Sprawiedliwości nosili pod wodą: dlaczego zasłaniały jedynie usta? Czy słona woda wpadająca w oczy Flasha czy Wonder Woman nie była dla nich problemem?
Drugi tom solowej serii Aquamana z Odrodzenia jest przyjemnym akcyjniakiem. Walki, wyścig z czasem, tropienie tajnej organizacji – Abnett umiejętnie skacze pomiędzy tymi wątkami, a fabuła gna w szybkim tempie. Niestety po lekturze pierwszego tomu spodziewałam się czegoś więcej od kontynuacji. Komiks jest zaledwie dobry, gdy wcześniej określiłabym go mianem świetnego. Mam nadzieję, że historia wróci na stare tory w Koronie Atlantydy, ale aby się tego przekonać, niestety będziemy musieli poczekać aż do sierpnia.
Aquaman tom 2: Nadpływa Czarna Manta
Scenariusz: Dan Abnett
Rysunki: Scot Eaton, Brad Walker, Philippe Briones
Przekład: Marek Starosta
Wydawca: Egmont
Data wydania: 21.02.2018 r.
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Stron: 204
Format: 167×255
Druk: kolor
Papier: kreda
ISBN: 978-83-281-2774-6
Cena: 39,99 zł
Recenzowała: M. Chudziak (Blue Bird)