Zespół największych herosów DC znowu musi zmierzyć się z zagrożeniami – tymi z kosmosu, Ziemi, a nawet z obcego wymiaru. Z ogromem złoczyńców podstawowej siódemce bohaterów pomagają nowi członkowie Amerykańskiej Ligi Sprawiedliwości. Czy jednak to wystarczy, aby uratować (wszech)świat?

Grant Morrison jest scenarzystą czerpiącym pełnymi garściami z minionych epok komiksowych, w trzecim tomie Amerykańskiej Ligi Sprawiedliwości nie było inaczej. Podczas lektury spotkamy takich przestępców jak: Kudłacz, Wade Eiling czy Starro. Liga połączy siły ze Stowarzyszeniem Sprawiedliwości – historycznie pierwszą organizacją superbohaterską ze świata DC. W jej skład wchodzą, mocno już leciwi, ale podejrzanie sprawni: Sentinel (wcześniej występujący pod pseudonimem Green Lanterna), Flash (mowa tu o pierwszym szkarłatnym sprinterze) oraz Wildcat (człowiek, który uczył boksu samego Batmana!). Dawni bohaterowie wyciągnięci ze Złotej Ery Komiksu, ruszają do akcji ramię w ramię z kolejnym pokoleniem herosów, patrzących na nich z podziwem i szacunkiem.

Zagrożenia, jakie czekają na naszą małą planetę, są kosmiczne (dosłownie i w przenośni). Liga zmierzy się z wrogą rasą, którą poznaliśmy już we wcześniejszym tomie. Aby wygrać to starcie, jej członkowie będą musieli współpracować z pewną ważną, ikoniczną postacią, która znana jest głównie z imprintu Vertigo. Podczas kolejnych przygód drużynę zaatakują siły zbrojne Stanów Zjednoczonych. Czytelnicy przekonają się, czy rzeczywiście prezydent wydał rozkaz, aby strzelać do Supermana, który jest przecież, obok flagi z gwiazdami i pasami, symbolem USA? Ostatnia historia z tego tomu opowiada o walce stworzeń z piątego wymiaru, miejsca, z którego pochodzą Bat-Mite czy Mxyzptlk. Chociaż Morrison ma tendencje do zbytniego udziwniania przygód, tym razem opowieść jest bardzo zrozumiała. Nie wymaga od czytelnika znajomości zeszytów sprzed 70 lat, więc nawet ktoś, kto dopiero niedawno zaczął przygodę z komiksem może sięgnąć po Amerykańską Ligę Sprawiedliwości. Natomiast długoletni czytelnicy znajdą dla siebie wiele smaczków poukrywanych w historiach.

Najsłabszym momentem tomu jest zeszyt #1 000 000, który był częścią większego crossoveru – czytelnik wpada na chwilę w fabułę, która szybko zostaje ucięta. Nie można w pełni czerpać przyjemności z tej historii bez znajomości wydarzenia DC One Million, które niestety nie ukazało się w Polsce. Ma ona jednak swoje zalety – koncepcja Ligi z DCCCLIII wieku, gdzie np. Wonder Woman stworzona została z marmuru, jest genialna. Jeżeli miałabym jeszcze na coś narzekać, to z pewnością byłby to… grzbiet albumu. Już drugi raz fragment panoramy został tak przesunięty, że nie ma szans na stworzenie spójnego obrazka z tomów ustawionych na półce.

Morrison po raz kolejny świetnie poradził sobie z natłokiem bohaterów. Każda postać ma swoje pięć minut, a interakcje pomiędzy nimi są autentyczne i podszyte humorem. W całym tomie akcja stoi na najwyższych obrotach, herosi nie mają nawet chwili wytchnienia, a całość prezentuje się znakomicie dzięki kresce Howarda Portera.

Tytuł komiksu: JLA – Amerykańska Liga Sprawiedliwości
Numer tomu: 3
Scenariusz: Grant Morrison
Rysunki: Howard Porter, John Dell
Przekład: Krzysztof Uliszewski
Oprawa: twarda
Liczba stron: 256
Format: 170 x 260

Recenzowała: M. Chudziak (Blue Bird)

Tekst pierwotnie opublikowany na #niespie.com